23 marca 2014

Rozdział V - ''Dobra, panienki...DAMY CZADU!''

I oto kolejny rozdział - chociaż ja bym go nie nazwała czymś świetnym - i to jest ostatni rozdział i zawieszam bloga aż do końca egzaminów gimnazjalnych. Więc gdzieś tak miesiąc przerwy. A potem to się wrócę. Chyba. xD Akurat tutaj będzie dużo dialogów, ale o to chodziło, więc nie odbierzcie tego źle, moi drodzy. :D No nic, zapraszam do czytania.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

UWAGA! Rozdział zawiera tzw. łacinę podwórkową, jednak z lekką cenzurą.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-No to co, zwierzaczku? - Śmiały się dziewczyny z Bety. - Idziesz, czy tchórzysz?
-Nie, nie tchórzę. - Powiedziała czarodziejka zwierząt, unosząc dumnie głowę do góry. Nie da z siebie zrobić pośmiewiska przy wszystkich.
-No to idź. No chyba, że się boisz. - Rzuciła wyzywająco Alexa, będąc pewna, że Roxy tego nie zrobi.A jak zrobi no to cóż... Coś się wymyśli. Delia pomyślała, że Beta to jest szkoła dla słodkich wiedźm, a nie czarodziejek. Roxy odetchnęła głęboko i weszła aż do pasa do wody. Przypomniała sobie, jak kiedyś tata uczył ją pływać. Do tej pory na wspomnienie o Klausie przynosiło ból, smutek oraz łzy tęsknoty i rozpaczy. Ale ona się nie da. Nie pokaże strachu. Weszła jeszcze głębiej, aż do samych ramion i już miała popłynąć dalej, gdy nagle zawalił się pod nią grunt i wpadła do wody, nawet nie biorąc haustu powietrza. Śmiech Bet był ostatnim, co usłyszała, a potem woda całkowicie ją zabrała w dół, na same dno.
(...)
Kilka godzin później wychodziła z gabinetu pielęgniarki, z wyraźną wściekłością. To jasne, że to wszystko było specjalnie! Przecież grunt sam z siebie się nie usuwa z minuty na minutę! Chciały ją upokorzyć? Udało im się. ''Ja pie****ę! Ja im tego nie odpuszczę! Mała zemsta nie zaszkodzi...'' - pomyślała z mściwym uśmiechem Roxy, zaciskając pięści i warcząc na każdą dziewczynę, która śmiała choćby się do niej odezwać. Nie była tak idealna jak Winx - to wiedziała na pewno. Była mściwa, a Bety osobiście to odczują. Poszła na kolację z dość przerażającym uśmiechem. Usłyszała drwiący śmiech Calysto i nie wytrzymała. Malutka przed-zemsta się przyda. Pstryknęła palcami a z nieba na panienki z cukierkowej krainy zaczęły spadać zarówno myszy, jak i szczury. Gdy weszła do sali, usiadła z dala od wszystkich, słysząc ciche chichotania. Jeszcze trochę, a coś na nich wszystkich rzuci! Zaczęła jeść, obserwując wszystkich z napięciem. Z radością zauważyła, że jedna mysz próbuje się wydostać z strasznie nieuczesanych włosów Alici. Jednak zaraz też się zmartwiła. Nie może być taka! Ma być czarodziejką, nie wiedźmą! Gdy zjadła, poszła się przejść. Musi się wyszumieć.
(...)
Leciała, zaciskając usta w wąską szparę. Nie wiedziała nawet gdzie dokładnie leci. Myślała tylko o tym, aby się uspokoić, jednak nie udawało się jej to. Czuła się jak wulkan, który za moment wybuchnie. Po chwili wpadł do jej głowy pomysł na pozbycie się złości. Miała wracać do Alfei, gdy usłyszała głosy przy jeziorze Roccaluce. Schowała się za drzewami  i posłała jednego z wróbli, aby przekazał wiadomość dziewczynom z jej pokoju, żeby się spotkały przy jeziorze. Widziała tam ładną, blondwłosą wiedźmę z dziwną księgą w ręku. Zmrużyła oczy. Przecież to była ta książka Legendarium, o której kiedyś wspomniała jej Tecna! Posłała tam motyla, aby latał i słuchał tego, co mówią, bo ona niestety nie słyszała. Już po chwili jej koleżanki zjawiły się, gotowe do walki. Jednak Roxy pokazała, że mają się kryć, co też uczyniły.
-To ta Selena, przyjaciółka Bloom? - Spytała Puru. Zawsze przekręcała imiona osób, które nie znała.
-To Selina, Purciu. A teraz cicho, bo nas usłyszą, a wtedy nie będzie dobrze. - Syknęła Katrina i wszystkie obserwowały, co się dzieje.Jednak nie udało im się zachować ciszy i zostały usłyszane przez Selinę i Archeona.
-Słyszałaś to?! - Wykrzyknął z furią Archeon, a Roxy wraz z dziewczynami miały wykonać odwrót, gdy nagle wszystkie zostały złapane przez wampiry Seliny. I nagle nie wiadomo skąd pojawiły się Trix. Jak zwykle... Gorzej być już nie może.
-No proszę , proszę i co my tu mamy... Czarodziejki z Alfei... Całkiem młode. - Mruknęła Icy ze złośliwym uśmiechem.
-Puszczaj nas, wiedźmo i to już! - Wykrzyknęła odważnie Delia, bijąc w lodową kratę, aby ją uwolniono. - Jeżeli macie odwagę to walczcie! - Zaczęła szarpać, a Roxy podeszła do niej i położyła jej dłoń na ramieniu.
-Del, to bez sensu... - Powiedziała, a Archeon spojrzał na nią i na jej nieszczęście, poznał ją.
- Trix, dajcie tą różową do mnie! - Krzyknął, wciąż mając w pamięci walkę na Ziemi pomiędzy nim a czarodziejkami ziemskimi. Oczywiście wiedźmy wykonały rozkaz, a mężczyzna złapał ją za kark. Szarpała się i wiła, nie chcąc czuć jego dotyku. To jakby się zanurzało w bulgoczącym błocie z dodatkami ślimaków - błe!
- Ziemska czarodziejka... Interesujące.... - Powiedział, a ona korzystając z tego, że ma wolne ręce, wykrzyknęła.
-Pazur wilka! - Oczywiście, Archeon nie zdążył się obronić i dostał tym zaklęciem, który oszpecił mu twarz. Natychmiast zaczęła sączyć się krew. Odetchnęła z ulgą i uwolniła z trudem swoje przyjaciółki.
-Dziewczyny, dacie sobie radę beze mnie. Ja lecę po Winx, bo nie damy rady same! - Powiedziała Roxy i poleciała do Alfei.
-Dobra, panienki...DAMY CZADU! - Wykrzyknęła Nova i razem z resztą przywołały Charmix. - Dziewczyny, magia konwergencji, okej? - Wszystkie skinęły głową. Potrafiły porozumieć się całkowicie bez słów. Ale doskonale zdawały sobie sprawę z tego, że Charmix jest za słaby, aby ich pokonać.
(...)
Roxy szybko wleciała do Alfei i poleciała do pokoju Winx, dość głośno pukając.
-Dziewczyny, to ja, Roxy, otwórzcie drzwi, szybko! - wykrzyknęła, a gdy Musa otworzyła drzwi, weszła i szybko wyjaśniła całą sytuację.
- Musimy tam lecieć! - Powiedziała Tecna, będąc jeszcze zaspaną.
- A gdzie Bloom? - Spytała czarodziejka Enchantixu.
- Nie mamy pojęcia. Już od wczoraj jej nie ma. - Wyszeptała Flora, ziewając cicho.
- Nie ważne, musimy lecieć. Oni wszyscy to nie przelewki! Winx Mythix! - Wykrzyknęła Tecna i wszystkie Winx'ówny się przemieniły i poleciały w kierunku jeziora Roccaluce wraz z Roxy.
-Na prawdę trafiłaś Archeona zaklęciem w twarz? - Spytała Layla nieco niepewnie. Dziewczyny od razu się rozbudziły, gdy dostrzegły czarodziejki utrzymujące z ledwością tarczę ochronną.
-Musimy im pomóc! Nie dadzą sobie same rady! - Powiedziała Stella i gdy już wylądowały, ona pilnowała nieprzytomnych z wyczerpania czarodziejek. A reszta Winx i Roxy zaczęły walczyć, chociaż kosztowało je to dużo wysiłku. Gdy pokonały wrogów i ci zniknęli, usiadły na ziemi ze zmęczenia i z trudem dotarły do Alfei.
(...)
Minął już tydzień od walki z Archeonem, Trix i Seliną, a one ciągle były uznawane za bohaterki. A im to nie pasowało, gdyż całkowicie pominięto w tym całym zamieszaniu zasługi Winx, co Roxy cały czas mówiła. Siedziała z Artu, bawiąc się z nim i uśmiechając się. Już dzisiaj dopełni się jej zemsta na tych trzech cukierkach. Ale w sumie... Czemu ma się zniżać do ich poziomu? To nie jest nic warte. Layla na zemście też nic nie skorzystała, a jedynie pogorszyła sytuację. Już za kilka dni znowu święta, a jutro znowu do domu! Króliczki i w ogóle! Miała tylko nadzieję, że nie spotka Ogrona ani jego czarowników. Była zbyt zmęczona egzaminami, aby się jeszcze nim zająć! Po chwili przypomniała sobie coś i pobiegła do piwnic Alfei, dać Delii nowo napisany tekst do oceny. Może go zaśpiewają? Gdy tylko wcisnęła go przyjaciółce w ręce, pobiegła do siebie do pokoju i zaczęła siebie pakować i Delię. Ma dla niej niespodziankę, o której już powiadomiła jej rodziców.
(...) Zmiana narracji z Roxy na Ogrona!
Patrzył w niebo, uśmiechając się lekko i rzucając kamienie do wody. Ciągle miał w pamięci rozmowę z Roxy na plaży. Nie rozmawiali cały czas jak wrogowie, ale były też momenty takiego spokoju. Nie chciał już walczyć przeciwko czarodziejkom. Za dużo kłopotów z tym. Gdy pomyślał o tym, co wysłał czarodziejce przez cały czas od pamiętnej imprezy, westchnął. Przecież to może wyglądać na adorację! A jemu życie jest miłe, więc woli nie podchodzić zbyt blisko księżniczki Tir Nan Og.
-Ogronie...Co Ci? Ostatnio zachowujesz się, jakby Cię coś opętało. Śledziliśmy Roxy, bo myśleliśmy, że zaatakujemy je, jak tylko tamten gościu się zmyje. A tymczasem byliśmy chwilę a potem papa! Nie zrobiliśmy nic, a powinniśmy! - Wykrzyknął poddenerwowany Anagan. Miał już dość tej nudy i czekania, tak samo jak Gantlos. - Poza tym musimy się zemścić na Winx i Specjalistach za śmierć Dumana!
-Coś Ci się nie podoba, Anaganie? Nie wiem , czy pamiętasz, ale to ja tu jestem szefem i ja decyduję, kiedy będzie atak i o ile się on odbędzie. Jasne? - Odwarknął ze złością. - Jestem teraz zajęty i nie przeszkadzać mi! Lepiej idźcie kupić chińszczyznę albo coś innego do jedzenia. Macie tu kasę, którą zarobiłem. - Powiedział i rzucił im trochę dolarów. No cóż, od czasu ich klęski i wydostaniem się z wymiaru Omega musieli zachowywać się jak ludzie, na przykład pracując. To jednak aż takie złe nie było. Usłyszał coś takiego jak ''K***s!'' , ale nie zamierzał się tym przejmować. Bo i po co? Z resztą, niedługo u ludzi będą święta Wielkanocne. Na pewno czarodziejki z Alfei będą wracać do domu...
(...) Zmiana narracji z Ogrona na Roxy!
Następnego dnia już uśmiechnięta wstała z łóżka, zakładając swój naszyjnik z ruszającym się szczeniaczkiem. To było słodziutkie. Szczeniaczek przypominał jej Artu. I nagle wcześniej wspomniany pies podbiegł do swojej właścicielki i zaczął do niej radośnie szczekać, machając ogonem i liżąc jej kolana
-Hahahahahahaha, Artu piesku, przestań! - Krzyczała Roxy, wyraźnie rozbawiona. Bo niestety należała do osób, która posiada wszędzie łaskotki. O mało co nie obudziła swojej koleżanki z pokoju. Pobiegła do łazienki, myjąc się i szykując do powrotu do domu. Jej dom.. ''Tym razem spędzimy święta bez taty...'' Szybko wyrzuciła tą myśl z głowy, aby jej nastrój nie zmienił się. Ciągle nie mogła się z tym pogodzić i to dla niej było bardzo trudne. Ale przecież nie może siedzieć w łazience cały czas. Szybko ubrała na siebie granatową sukienkę z kwiatami, wiązaną z tyłu i sięgającą do połowy ud. Sukienka na dole była ozdobiona falbankami, co wyglądało niesamowicie. Do tego założyła buty z fioletowym kwiatem a we włosy wpięła granatowego goździka. Tym razem nie męczyła się z włosami i uczesała je tradycyjnie.


 Jednak gdy wyszła z łazienki, Delia była już gotowa i tylko dokańczała swój makijaż.
-Szkoda, że już kolejna przerwa. Potem ona się skończy i skończy się czas na zdobywanie Enchantixu. - Mruknęła czarodziejka chmur, rysując sobie kreskę na oku eyeliner'em.
-Zdobędziesz Enchantix. Wszystkie go zdobędziecie do końca terminu, mówię Ci. Z resztą, termin jest do końca czerwca, a nie kwietnia, więc macie czas. - Powiedziała Roxy i położyła dłoń na ramieniu swojej przyjaciółki. Wiedziała, że ma rację. A jeżeli one nie zdobędą Enchantixu to będzie po prostu pomyłka. Bo nie zna kogoś takiego, jak jej ukochane przyjaciółki z szesnastego pokoju.
-Serio? To świetnie! - Powiedziała Delia, będąc w stanie dzikiej euforii. Potem razem zbiegły i Morgana zabrała je obie ze sobą w kierunku Ziemi. Obie dziewczęta czuły, że to będą święta inne, niż wszystkie!
(...)
Roxy nuciła wraz z Delią piosenkę Winx - Magiczna Noc ( Przp. Autorki - To jest mój najukochańszy utwór z całego serialu Winx. ♥), idąc przez sklepy Gardenii. Morgana wysłała je na zakupy świąteczne z pozwoleniem na kupno tylu ciuchów, ile chcą.
-Nie sądziłam, że spędzę u Ciebie święta, Ro - Roześmiała się Delia, a Roxy odgarnęła włosy za ucho. Obie czuły się szczęśliwe w swoim towarzystwie. I to się liczyło.
-Ja tak sądziłam. Ściągnęłabym Cię jak nie w tym roku, to w następnym, uwierz mi. - Zrobiła niby dzióbek w jej stronę, śmiejąc się. Jednak natychmiast spoważniała, gdy zobaczyła burzę czerwonych włosów. Przecież to na pewno Ogron. Postanowiła za nim iść, więc jedynie pociągnęła Delię za sobą i zaczęły się skradać.
-Roxy... Po co my to robimy? - Spytała Del, uważając na to, aby się nie zdradzić.
-Po prostu muszę się czegoś upewnić i to wszystko. - Wyszeptała Roxy i śledziły Ogrona. Dopiero, gdy szedł w kierunku plaży, zmęczona Delia krzyknęła.
-Hej, mężczyzno w czerwonych włosach do ramion! - A Roxy pacnęła się kilka razy otwartą dłonią w czoło. No to świetnie. Gdy Ogron się odwrócił i zobaczył Roxy oraz jakąś nieznajomą dziewczyną, podszedł do nich.
-Cześć Roxy... Witam panią...? - Spytał , patrząc na Delię.
-Mam na imię Delia, księżniczka Melodii. - Ukłoniła się z gracją i zaśmiała się cicho. - Miło mi poznać. Skąd znasz Roxy? - I nasza czarodziejka zwierząt znów miała ochotę walnąć się w czoło. Po cho**rę musiała się pytać akurat jego?!
-A to już nasza słodka tajemnica, prawda, czarodziejko Enchantixu? - Powiedział Ogron i spojrzał jej w oczy. Zarówno on jak i ona  poczuli coś dziwnego. Delia pod byle pretekstem zmyła się na plażę, a oni jakby tego nie zauważyli. I oboje zdawali sobie sprawę, że to dużo zmieni w ich relacjach.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I kolejny rozdział dodany! I to przed 19-stą! Dzisiaj oglądałam różne obrazki i natrafiłam na to:
   
Trix - Twix. xDD  Świetne, co nie? xDDDD

15 marca 2014

Rodział IV - ''Idziesz,czy tchórzysz?'' + WAŻNE.

Cześć! Na początku ogłoszę parę rzeczy. Prosiłabym o przeczytanie tego, ale jeżeli nie, to nie zmuszę.
Tak więc...:
- Dodam tą notkę ( następną może też) i ZAWIESZAM BLOGA aż do końca egzaminów 3 gimnazjalisty. W końcu, też chcę to zdać jak najlepiej i uczyć się muszę, chociaż nie wykluczam, że coś wstawię. :)
- Mam 500 wyświetleń bloga! Jest mi bardzo, ale to bardzo miło. Jednak skoro jest tyle wejść, to dlaczego tylko Anagan komentuje notki? Błagam, Wy też coś napiszcie. Chociaż ''Nie podoba mi się/Podoba mi się''. Każdy komentarz mi pomaga. Krytyka też jest potrzebna. A i pomysłami też się można podzielić, ja chętnie realizuje czyjeś pomysły i oczekiwania.:D
- Potrzebuję kogoś, kto by poprawiał moje notki, ponieważ robię straszne błędy językowe i niekiedy stylistyczne. :D
No to nic - teraz pozostaje mi Was zaprosić do przeczytania rozdziału IV. Miłego czytania!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Weszła do pokoju ze zmęczeniem wypisanym na twarzy. Natychmiast rzuciła się na łóżko i odetchnęła głęboko. Nie sądziła, że teraz prawie cały dzień będzie spędzać na lekcjach z Winx, które dokładnie jej objaśniały magię Enchantixu i pokazywały to w praktyce. Była na prawdę wyczerpana! Ostatnie tygodnie dały jej w kość. Najpierw śmierć taty, następnie Enchantix, a jeszcze potem powrót do Alfei i ostra nauka zarówno zakresu materiału szkolnego jak i tego, co uczą jej Winx'ówny. Ale jeszcze trochę a będzie mieć z tym wszystkim spokój. Wciąż ją zastanawiała aura Ogrona. Czemu była wtedy neutralna, a nie zła? Być może zaniechał złych czynów? Po chwili w myślach skarciła siebie za taką naiwność. On jest zły! Czemu choćby przez moment pomyślała, że się zmienił? Tacy jak on się nie zmieniają. Nigdy, przenigdy! Odsunęła od siebie torbę i wzięła ze sobą czystą bieliznę, piżamę oraz ręcznik, kierując się do łazienki. Długa kąpiel dobrze zrobi na jej nerwy i zmęczenie. Szczególnie ta nowa sól do kąpieli od Delii o zapachu ziemskiej melisy zdziała cuda!
(...)
Gdy już wyszła z łazienki w papilotach, nie była już sama w pokoju. Delia wróciła, a wraz z nimi ich przyjaciółki. Wszystkie pięknie ubrane, wymalowane i uczesane. Westchnęła cicho. Też chciałaby z nimi gdziekolwiek pójść, ale one zaczęły jej unikać niczym diabeł święconej wody. Czy to przez Enchantix? ''Może nie powinnam go zdobywać... Nie straciłabym przyjaciółek.'' - Pomyślała, nie wiedząc że i ona będzie w to wciągnięta. Usiadła na łóżku i wzięła jedną z wielu książek, które posiadała na swojej półce.Po chwili poczuła, że któraś z dziewczyn ciągnie ją do góry. A więc jednak o niej nie zapomniały!
-Hej! - Wykrzyknęła, a Arabella się roześmiała. Co one kombinowały? Jeżeli myślały, że będzie je chronić, podczas gdy one będą się bawić, to grubo się pomyliły. Już otwierała usta, aby cokolwiek powiedzieć, gdy odezwała się Puru, chociaż wszyscy do niej mówią Puuu.
- Roxy no spokojnie. Na książki jest jeszcze czas, chociaż Ty się uczyć już nie musisz. Przyszłyśmy tu po Ciebie. Musimy się zabawić, a bez Ciebie nie idziemy! - Podskoczyła, unosząc dłoń w górę oraz się śmiejąc.
-Ale ja nie jestem nawet ubrana... - Powiedziała nieco zmieszana czarodziejka zwierząt.
-I tu my wkraczamy do akcji. Z resztą, musimy się pośpieszyć, bo mamy tylko godzinę, aby Cię uszykować.Więc mniej gadania, więcej szykowania! - Powiedziała Katrina, zabierając się za włosy Roxy. -Ja uszykuję jej włosy, wy zajmijcie się resztą!
-Okej! - Wykrzyczały wszystkie i zabrały się szybko do pracy. Męczyły się 30 minut nad naszą czarodziejką, a gdy skończyły, efekt był oszałamiający! Miała na sobie zielono-granatowy top do biustu bez długiego rękawu, dżinsowe spodnie ze skróconą nogawką u prawej nogi. Na nogach miała różowe skarpetki i zielone buty na wysokim obcasie z czarną kokardką. Dwa blond pasemka związane były różową gumką i były na przodzie.Oczywiście, to był pomysł jeszcze jednej czarodziejki - Novej ( występowała w 3 serii, pochodzi z Solarii. :D).


-Muszę stwierdzić, że odwaliłyśmy kawal dobrej roboty! - Stwierdziła Nova , pokazując Roxy kciuk w górę na znak , że wygląda świetnie. Gdy tylko nasza czarodziejka zwierząt podeszła do lustra, pisnęła.
-To na serio ja, czy to tylko taka zgrywa? - Spytała Roxy, nie dowierzając swoim oczom. Wyglądała jak jakaś aktorka z filmów na Zenithcie. Była zszokowana tym, co zobaczyła. Jednak Delia szybko otrząsnęła ją z szoku.
-Chodźcie dziewczyny! Zaraz się spóźnimy na autobus! - Wykrzyknęła czarodziejka chmur i wszystkie w miarę cicho wybiegły z Alfei, uważając na pilnującą porządku Gryzeldę. No to zabawo - dziewczyny z pokoju 16 nadchodzą!
(...)

Na tej imprezie byli chyba wszyscy z wszystkich magicznych światów! Brakowało niemal miejsc do tańczenia. Jednak na szczęście jakimś cudem Puuu załatwiła wejściówki dla VIP-ów. Gdy wszystkie tańczyły, ona piła przeróżne, kolorowe drinki. Barman ostrzegł ją, aby nie mieszała wszystkiego, ale ona ponownie nikogo w tej kwestii nie słuchała. Była ciekawa, jak Faragonda wyglądałaby w jej ciuchach. Zaśmiała się z własnych myśli. Postanowiła pójść na parkiet i trochę potańczyć. Było takie przyjemne. Gd znalazła się już na parkiecie, akurat zaczęła lecieć jej ulubiona piosenka( All Time Low - That Girl - moja piosenka, która dała mi wenę na ten kawałek notki. xD). Zaczęła tańczyć, poruszając biodrami w rytm piosenki i unosząc ręce do góry. Czuła się niesamowicie, czując te wszystkie spojrzenia na sobie. Nie obchodziły jej zbytnio, a to przez te procenty. Światła przygasły, a na ich miejsce pojawiły się kolorowe reflektory, co sprawiło jej jeszcze większą radość. Nagle poczuła czyjeś dłonie na jej talii i usłyszała cudownie zachrypnięty, męski głos.
-Taka ładna, a tańczy sama? Nie do pomyślenia. - Powiedział jej tajemniczy mężczyzna, tańcząc razem z nią, co wyglądało nieziemsko dla każdej osoby, która miała okazję to widzieć.
- Taniec w parze mi nie wychodzi. - Powiedziała do swojego towarzysza, który miał kucyka. Nie widziała dokładnie jego twarzy, ale to w tym było najlepsze - ten mrok i tajemnica, z kim tańczysz. Zupełna nieświadomość! - Jestem Roxy, a Ty? - Już się odwróciła, aby spojrzeć mu w twarz, jednak jego już nie było. Światła się zapaliły, a piosenka się skończyła. Jej koleżanki natychmiast do niej podbiegły.
-Nie zgadniesz, kto tu jest! - Wykrzyknęła radosna Delia.
-Królowa Solarii? - Strzeliła Roxy, jednak od razu się zorientowała, że to jednak nie to. - A więc kto?
-Neron! Przyszedł tu gdy tylko się dowiedział, że i Ciebie zaciągniemy tutaj! Romantyczne, nie? - Powiedziała konspiracyjnym szeptem Arabell.
-Nie. Nie mam ochoty z nim dzisiaj rozmawiać. - Machnęła ręką z lekceważeniem i poszła do baru po kolejnego drinka.
-No ale czemu? Nie chcesz dać mu szansy czy jak? - Wypytywały przyjaciółki, a ona wzdychała.
-Po prostu nie lubię natrętów i tyle. Irytują mnie, a Neron to już w ogóle. Na poprzedniej zabawie posunął się za daleko. Koniec tematu. - Ucięła dyskusję, pijąc swojego drinka przez rurkę. Uwielbiała ten zapach - mięty i limonki. Ciągle rozmyślała o tajemniczym chłopaku z kucykiem. Chciała go poznać i wydawał się jej dużo bardziej interesujący niż jakiś tam Neron! Poprawiła włosy i wstała. Natychmiast jej obraz się roztroił. ''Oho, no to przesadziłam!'' - pomyślała, biegnąc w kierunku toalety i zauważając przy okazję Delię z jakimś chłopakiem, tak samo jak inne dziewczyny. ''No świetnie, jestem singielką jako jedyna z nas'' - pomyślała, jednak już po chwili dobiegła do swojego celu.
(...)

Obudziła się w dobrym humorze i bez bólu głowy. Co za ulga! Na szczęście dzisiaj sobota, więc też nie musi męczyć swoich przyjaciółek.Wszystkie leżały na dwóch, złączonych łóżkach co wyglądało całkiem zabawnie. Gdy już doprowadziła się do stanu używalności, zeszła na dół na śniadanie. Gdy się najadła, poszła na spacer w kierunku jeziora. Kto by pomyślał, że gdy jej nie będzie, tyle się wydarzy.
(...) Uwaga, chwilowa zmiana narracji z Roxy na Delię!
Gdy wszystkie już wstały, ona złapała się za głowę. Na prawdę niewiele pamiętała z wczorajszego popołudnia, wieczoru i nocy. Nigdy więcej aż takich imprez! Spojrzała na zegar - 11:36, a więc mamy jeszcze trochę do obiadu. Poszła na dziedziniec, przewietrzyć głowę. Usiadła na trawie, wpatrując się w poruszające się chmury. Oczywiście do czasu. Gdy usłyszała męski głos, odwróciła się.
-Czy to panienka Delia, księżniczka Melodii? - Spytał uprzejmie. Z jego wyglądu mogła wywnioskować, że jest kurierem.
-Tak, to ja. Coś się stało? - Zapytała, odgarniając kosmyk włosów do tyłu.
-Mam dla Pani przesyłkę.
-Od kogo?
-Nie mogę powiedzieć. Mogę tylko wręczyć i pójść. - Spojrzał na nią i po chwili podał jej mały, skromny bukiecik stokrotek i biało-różowych lilii, co ona przyjęła z radością. Ciekawe, od kogo mogła to dostać?
-To wszystko?
-W zasadzie tak, ale mam też pytanie... Wie Pani może, gdzie mogę znaleźć Roxy, księżniczkę ziemskich czarodziejek? - Podrapał się po głowie, mając nadzieję, że uzyska odpowiedź.
-Niestety nie wiem, gdzie ona teraz jest, ale mieszkamy w tym samym pokoju, więc mogę przekazać jej paczkę, jeżeli mogę.
-Oczywiście. Oto ona. - Wykrzyknął i wyjął z wielkiego, nigdy nie mającego dna plecaka, małą, zieloną paczuszkę owiniętą granatową wstążką i bukiet różnokolorowych róż, które za każdym razem zmieniały wygląd i tylko jedna - złota - nie zmieniała barwy. Wzięła to w ręce, a następnie szybko pożegnała się z miłym dostarczycielem i szybko zaniosła to do pokoju.
(...) Koniec narracji Delią.

Roxy gdy wróciła, od razu zauważyła niewielką paczuszkę na swoim łóżku i różnokolorowe róże w wazonie. Ciekawe co to było. Spojrzała na czarodziejkę chmur pytająco.
-Skąd to tu jest...? - Spytała, ciągle obserwując swoją najlepszą przyjaciółkę.
-Wiesz, dostałaś przesyłkę. Ciebie nie było, więc ja ją odebrałam za Ciebie. Czy Ciebie też ciekawi, co tam takiego dostałaś?
-Tak, mnie też ciekawi. - Wyszeptała i już po chwili otwierała swoją paczuszkę. Gdy tylko zobaczyła zawartość, westchnęła z podziwem. To było piękne! Naszyjnik z poruszającym się, małym szczeniaczkiem, który teraz machał radośnie ogonem i bezgłośnie szczekał. To takie miłe! Nagle zobaczyła karteczkę, którą postanowiła przeczytać. Jej treść brzmiała tak: '' Wiem, że lubisz pieski. W końcu,sama masz jednego. Mam nadzieję, że trafiłem z prezentem.''. Ciekawiło ją, kto mógłby coś takiego jej wysłać.
-I co? I co to jest?! - Wykrzyczała z zniecierpliwieniem Delia.
-Chodź i sama zobacz... - Wyszeptała i po chwili pokazała swój prezent przyjaciółce. Jej też się podobał.
(...)
Kilka dni później do szkoły przyjechała wymiana czarodziejek ze szkoły Beta. Słodkie cukiereczki - nie jej gust. Już na ich widok miała ochotę zwrócić swoje drugie śniadanie, ale nie narzekała. Oczywiście, do czasu lekcji Historii Magii, gdy Alexa ( bo tak miała na imię jedna z nich) ''przypadkowo'' wylała na nią całą buteleczkę swojego perfumu. Na nieszczęście Roxy to nie koniec potyczek z nową koleżanką z wymiany międzyszkolnej.
(...)
Wszystkie czarodziejki siedziały nad jeziorem, korzystając z przepięknej pogody, która dawała szanse na to, aby się poopalać. Jeszcze inne pływały, a Roxy siedziała na plaży, robiąc babki z piasku. Od dziecka bała się wody. Kiedyś o mało co się nie utopiła. Nagle usłyszała za sobą te słodkie chichoty, od których ją mdliło. ''Uhhh... Czy one kiedyś sobie odpuszczą?!'' - pomyślała ze zdenerwowaniem. Jednak dzisiaj kłopoty nie zamierzały jej opuścić.

-Ojej, jaka dzidzia! Robi babeczki z piasku! - Wykrzyknęła Alex z fałszywym rozczuleniem, jak i uśmiechem a jej świta zaśmiała się wraz z nią.
-Spadaj do domu z piernika, Barbie - Mruknęła poddenerwowana Roxy i udawała, że już ich nie słyszy.
-A może się cykasz wody, co? - Powiedziała Calysto, jedna z dwóch przyjaciółek Barbie.
-Niczego się nie cykam, bezmózgu. - Niemal wysyczała te zdanie. Czemu tylko one tak działały jej na nerwy?!
-Skoro tak... To chodź popływać. -  Zaśmiała się złowieszczo Alicia, mówiąc to do Alexy i Calysto.
-Dobra! Ale potem się odwalcie! - Zagryzła wargi i ze stresem weszła po kostki do wody.
- No to co, zwierzaczku? - Śmiały się dziewczyny z Bety. - Idziesz, czy tchórzysz?

  ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~A tu macie dwa, świetne obrazki, które znazłam na dA. :3





Ostatnie najlepsze - czyli Roxy królowa i czarownicy jako służba. :D Chociaż co do pierwszego obrazka, to jestem za drugą wersją. <3

8 marca 2014

Rozdział III - ''Chmurne zwierzaczki zawsze były moim czynnikiem rozweselającym. ''

Dzień dobry! ^^ Miło w końcu coś napisać. :D A więc skoro dzisiaj jest Dzień Kobiet ( w sumie to powinien być każdego dnia, ale mniejsza. ) życzę wszystkim czytelniczkom wszystkiego najlepszego - czyli dużo kwiatów, słodyczy, które się nie ostaną na biodrach czy na brzuchu, cudownego chłopaka, jeżeli jeszcze nie macie. Radości, szczęścia i śmiechu i ogóle najlepszego. :D I przypominam Panie, że niedługo (10 marca) jest dzień mężczyzn, więc spokojnie. :D No, koniec gadania i zapraszam do czytania, chociaż w rozdziale występuje smutna chwila, ale i będzie też coś dobrego.Rozdział ten przyniósł mi trochę trudności( IV i V już miałam wcześniej) no ale udało mi się wyrobić w czasie. :D Czas akcji też jest troszkę zmieniony. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Minął tydzień od imprezy u jej przyjaciółki i spotkania ze sportowym Ogronem, a ona ciągle była rozbita. Nie potrafiła wziąć się w garść. Ciągle ją to wszystko nawiedzało. Neron, Ogron, Delia i jej zespół. Od kilku dni nawet nie potrafiła zasnąć. Spojrzała w okno, mając kubek z gorącą czekoladą w rękach. Miała dość tego wszystkiego. A za kilka dni znowu wraca do Alfei. Nawet się stęskniła za tą całą nauką. A ma bardzo niewiele czasu. Oceny ma dobre, ale mimo wszystko warto jeszcze trochę popracować. Nie będzie aż taka dobra, jak Delia ale zawsze można próbować.Spojrzała na zegar, który pokazywał 5:34.Zwróciła wzrok na okno, obserwując wschodzące słońce i niebo, które z początku jest ciemne, potem pomarańczowe, różowe i na końcu bladoniebieskie. Widziała, jak księżyc i gwiazdy zanikają, ustępując miejsce chmurom i słońcu. ''Zapowiada się całkiem dobry dzień. Może by to tak wykorzystać?'' - pomyślała, a następnie ubrała się w swoje sportowe ciuchy i po cichutku wyszła z pokoju, aby nie obudzić ani swoich zwierzaków, ani Artu, ani rodziców. W kuchni zrobiła sobie kilka kanapek za pomocą magii, następnie je zjadła i wyszła z domu. Całe miasto jeszcze spało, więc ulice były puściutkie, ale ona się nie bała. Zaczęła biec , rozkoszując się ciszą śpiącego miasta. Mimowolnie nogi pokierowały ją przez park, a potem na port i plażę. Nuciła jedną z poznanych piosenek w radiu, jednak nie zauważyła, że ktoś ją obserwuje. Wysoki, czerwonowłosy mężczyzna bacznie ją obserwował i za nią biegł. Ona nie czuła tego, pogrążona w biegu i we własnych myślach. Godzinę później już opadła zmęczona na piasek, patrząc na  chmury. O dziwo, nagle zaczęły zmieniać kształty i kolory. '' Zaraz pewnie zemdleję'' - pomyślała, jednak nic takiego się nie stało. A te dziwne zjawisko jak było, tak zostało. Ktoś sobie robi z niej chyba żarty. Wstała i zaczęła się rozglądać. Nikogo nie widziała, jednak czuła neutralną aurę. Westchnęła cicho i znów zaczęła patrzeć na chmury. Nagle usłyszała znajomy głos.
- Chmurne zwierzaczki zawsze były moim czynnikiem rozweselającym. - powiedział Ogron, o dziwo, leżąc tuż obok niej. Więc to najprawdopodobniej jego aurę wyczuła! Ale... Czemu była ona neutralna? Powinna być zła. W końcu on i jego banda byli źli i nic tego nie zmieni. Odkąd na nią polowali i przez nich Nabu jest w wiecznym śnie, zawsze miała pogląd co do ich mocy. Bała się, że dołączą do tego Archeona i będą walczyć przeciwko Winx. Po chwili otrząsnęła się z zamyśleń i spojrzała na niego bykiem.
-Co tu robisz? Znowu mnie śledzisz? - powiedziała wściekła, już myśląc nad tym, jakim zaklęciem go potraktuje.
-Nie schlebiaj sobie - powiedział z jadowitym uśmiechem, ale tak jak szybko się pojawił, tak szybko znikł.
-Więc co tu robisz? - spytała, biorąc w garść piasek, gotowa aby rzucić piaskiem mu w oczy.
- Jestem na spacerze, z resztą biegam też. Jest to dobry sposób na pozbycie się natrętnych myśli. A Ty? Co tu robisz? - położył się bokiem, twarzą do niej a ona zapobiegawczo się odsunęła. Nie wiedziała co ten drań kombinuje, więc wolała być czujna.
-Jestem tu z tego samego powodu co Ty. Ostatnio za dużo myślę. - powiedziała, o dziwo, z lekkością i całkowitą łatwością. Myślała, że te słowa będą ją dużo kosztować, a tymczasem powiedziała to, jakby się znali wieki! Pokręciła głową z dezaprobatą i złością na samą siebie.
-A więc nie tylko mnie to dręczy? W każdym razie... Jak tam w szkole? - rzucił, ciągle ją obserwując. Wiedział, za kogo ona go ma. Ale to poniekąd była  prawda. Nadal był zły, ale nie zamierzał się aż tak angażować w to bycie złym. Nie opłaca się, bo potem spotyka cię Wymiar Omega. Jej włosy... Myślał kiedyś, że je farbuje a tu szok, bo są dalej takie same i nie wyglądają na farbowane. Jedyne, co je różni to długość. Wcześniej sięgały jej do bioder a teraz sięgają do kolan. Spojrzał na nią uważnie. Jej twarz wydoroślała, przez co wyglądała jak kobieta, a nie jak dziecko, z którym miał już styczność.
-W szkole? A jak tam może być? Na razie jest jak jest. Mam teraz ferie, dlatego tu jestem. Mam jeszcze kilka dni do ich końca. - powiedziała, zakładając kosmyk włosów za ucho, a następnie odwróciła się do niego.
- Na jakim jesteś poziomie mocy? - uśmiechnął się, patrząc w jej fioletowe oczy. Ale od razu poczuł, że jest coś nie tak.
- Mam transformację i Charmix. Teraz jestem na trzecim roku. Chciałabym zdobyć Enchantix, ale to graniczy z cudem. Nie jestem taka jak Winx, więc czekają mnie dodatkowe dwa lata nauki. - westchnęła, dziwiąc się sobie samej. Czemu ona mu to wszystko mówi? Wykorzysta to przeciwko niej i będzie miała za swoje! Spojrzała na zegar i się zdziwiła. Jeszcze trochę i się spóźni na karmienie zwierzaków! -Ale wiesz... Ja już muszę się zmywać. Jest już 7:20, a zaraz nie zdążę nakarmić moich pupili. Tak więc... - powiedziała, nie mając pojęcia, jak się pożegnać. Do zobaczenia dałoby za dużo sugestii, a ona tego nie chciała. W sumie będzie lepiej jak ograniczą kontakty. Pobiegła w stronę swojego domu, śpiesząc się. Tym razem Ogron jej nie zatrzymał. Nagle zadzwonił jej telefon. Przystanęła i odebrała telefon. Gdy usłyszała słowa Morgany, jej oczy zaszły łzami. Nie... To niemożliwe! Upuściła telefon i bez celu biegła przed siebie. Tylko nie to!
(...)
Minęły trzy dni od śmierci Klausa i kilka godzin od jego pogrzebu. Od tego czasu Roxy jeszcze bardziej się zaniedbała. Nie miała ochoty jeść , pić ani spać. Nie płakała już - zapasy łez zostały wykorzystane na najbliższe 20 lat. Nie miała sił, siedząc ze zwierzakami. Nawet ich wygłupy nie dały rady ją rozweselić. Wizyta Delii i Winx też nic nie dała. Czuła, jakby utraciła połowę siebie. On ją wychował i przy niej był. On był jej tatą. To on nauczył ją jazdy na rowerze, czy robienia drinków w klubie Frutti. Był z nią zawsze. A teraz odszedł i nawet magia czarodziejek tu nic nie pomogła. Jednak codziennie szła do klubu Frutti i pracowała. Klaus nie chciałby aby marzenie jego życia tak łatwo utonęło. Starała się być miła i się uśmiechać, ale czasem jej nie wychodziło, a dzisiaj znowu zamknęła wcześniej bar. Westchnęła cicho, czekając na Morganę. Dzisiaj miał zostać odczytany testament jej ojca.
(...)
Poszła na cmentarz do swojego taty. Był tu od niedawna, ale i tak chciała się z nim widzieć.Gdy znalazła jego grób, przyklęknęła i się pomodliła w jego intencji. Zrobiła znak krzyża i wstała.
-Dlaczego musiałeś odejść tato...? Gdy wszystko tak się dobrze układało, gdy wszystko było idealne... - wyszeptała, siąkając nosem. Dzisiaj było wyjątkowo ponuro i czasem popadało. Być może niebo rozpaczało wraz z nią i Morganą? Postawiła bukiet niebieskich róż na grobie i puściła lampion. Z tego wszystkiego nie zauważyła, że znowu jest obserwowana. I to nie tylko przez Ogrona...
(...)
Spała niespokojnie, wiercąc się i kręcąc, mrucząc przy tym i płacząc.
-Tato, nie! Przepraszam! NIEEEEEEEEEEEEE! - krzyczała, aż na samym końcu obudziła się przerażona. Już za 2 dni wraca do Alfei a nadal ma te koszmary. Codziennie był taki sam. Tak samo przerażający, tak bardzo znany i wwiercony w jej pamięć. Po chwili do pokoju Roxy wbiegła Morgana i zaczęła ją uspokajać.
-Cśśśś... Spokojnie... Już dobrze... - mówiła cicho, głaszcząc ją po głowie. Nie zdążyła nawet porządnie uspokoić swojej córki, bo zjawiła się Nebula i inne, mniej ważne czarodziejki.
-Morgano, Archeon nas ataktuje! Gardenia zaraz będzie zniszczona, potrzebujemy Twojej pomocy! - powiedziała, nie patrząc na Roxy. Mimo pokoju i tak jej nie lubiła.
-Dobrze, poczekajcie chwilę... - powiedziała, a tamte czarodziejki wyleciały, atakując czarnoksiężnika. - Roxy, pójdziesz ze mną? Wiem, że jest Ci ciężko, bo ja sama też kiepsko to znoszę ale...
-Tak. Pójdę z Tobą, mamo. Nie chcę stracić i Ciebie. - wyszeptała, a po chwili przemieniła się wraz z matką w czarodziejkę. Wyleciały i zaczęły walczyć z Archeonem. Godziny mijały, a Archeon nie osłabł. Za to czarodziejki tak. A Winx ani widu, ani słychu. Przegryzła dolną wargę, nadal rzucając czarami. Kilka czarodziejek już zeszło z pola bitwy, gdy nikt nie patrzył. Jednak Archeona zainteresowali ludzie i to w nich zaczął miotać zaklęcia, co czarodziejki próbowały niwelować, jednak ich wielka tarcza pękła, a cała moc zaklęcia rzuciła się na Morganę i Nebulę. Roxy, niewiele myśląc, rzuciła się na pomoc.
-Nie pozwolę Wam umrzeć. Ojca straciłam, więc nie pozwolę aby odebrano mi mat.... - nie dokończyła, gdyż zaklęcie właśnie w nią trafiło. Nagle zniknęła jej transformacja i zaczęła spadać w dół. Morgana oczywiście rzuciła się za córką i ją złapała.
-Nie... - wyszeptała. Po chwili wokół Roxy uniósł się złoty pył i kula światła. Następnie nadeszła jej nowa przemiana - Enchantix. (
Wygląd Roxy w Enchantixie - było wiele pięknych artów, ale ten mnie najbardziej urzekł. :3)

Spojrzeli na nią wszyscy - nawet Ci ukryci. Byli w szoku. Nawet Archeona wytrąciło na chwilę z równowagi. Na szczęście przybyły Winx. Gdy zobaczyły Roxy, również były zdziwione.
-Gratulacje, Roxy! Zdobyłaś Enchantix! - wykrzyknęła Bloom i przytuliła różowowłosą czarodziejkę zwierząt.
- A Twój strój... WOW! -wykrzyknęła Stella. Na prawdę jej się podobał strój Enchantixu Roxy.
-Nie chcę nic mówić, ale Archeon nie chce się pozachwycać strojem Roxy razem z nami - powiedziała Musa i po chwili wszystkie Winx zaczęły go atakować nowymi mocami Mythix'u. Gdy w końcu go pokonały, wszystkie poszły do klubu Frutti. Tylko Musa została z Roxy. Wiedziała jak to jest stracić rodzica.
-Twój tata byłby z Ciebie dumny...- wyszeptała, a następnie poszła za swoimi przyjaciółkami i tym razem Roxy została sama.


EDIT: Dziękuję za 400 wyświetleń. ^^

1 marca 2014

Rozdział II - ''Kulturalni ludzie mówią cześć, Roxy!''

No to witam po dłuższej przerwie. Jestem strasznie zmęczona ostatnio ale to przez nogę, z którą się coś dziwnego stało kilka dni temu. Ogólnie nie jestem w najlepszej formie ale zyskałam kolejną ulubioną książkę - Percy Jackson i Złodzieje Pioruna. Na prawdę ją polubiłam i w poniedziałek wypożyczę kolejną książkę. :D Do tego na kilka sugestii Anagana ( dziękuję! ) pomniejszyłam ilość dialogów, aby nie przesadzić z nimi oraz staram się pisać dłuższe rozdziały. :> Dedykuję go Anaganowi - głównie za to, że po prostu pierwszy skomentował tego bloga.W każdym razie uprzedzam... Rozdział ten będzie... No po prostu pojmiecie jak przeczytacie!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Myślała intensywnie nad wydarzeniami ostatnich dni. Wszystko ją męczyło a drążenie tego tematu z Winx'ównami nie miało sensu, gdyż zajmowały się Trix i jakimś tam jeszcze wrogiem i Czarownicy z Czarnego Kręgu niezbyt je obchodzili. Przeczesała swoje włosy, patrząc w lustro. Since pod oczami i zmęczenie były wyryte na jej twarzy niczym tatuaż. ''Oh, dosyć już tego! Zadręczam się niepotrzebnie, a oni raczej nie będą mnie dręczyć przez całe ferie, nie?'' - pomyślała, malując się. Dzisiaj przyjeżdża po nią Delia na zapowiedzianą imprezę. Pozwolono jej na to tylko przez traumatyczne spotkanie z Łowcami. Musiała wyglądać świetnie, bo nie będą tam we dwie! Zjedzie się cała Alfea i Czerwona Fontanna. Była ciekawa, co też jej przyjaciółka wymyśliła na tą imprezę. I czemu Winx nie dostały na nią zaproszenia? Zaczęła się szykować, myśląc, jak ma się ubrać żeby nie wyglądać zwyczajnie. Aż w końcu zdecydowała się na nową jasno-zieloną sukienkę do połowy, z jednym rękawem,niebieskimi paskami i różowymi kokardkami na nich z niebieskim napisem '' My is... YOU!''. Założyła na swoje nogi niebiesko-różowe buty na wysokim obcasie, które były do kolan z różowym paseczkiem. Do tego założyła naszyjnik i kolczyki oraz kilka fioletowych bransoletek. Następnie umalowała się i westchnęła. Te włosy... One nie mogą tak zostać! Postanowiła związać je w niedbałego koka, z którego wystawało trochę kosmyków jej włosów. Oczywiście wyciągnęła też kolejne dwa z blond pasemkami. Aż w końcu, mogła powiedzieć, że misja ''Nie wyglądaj jak stara Roxy!'' się udała! ( Na dole macie zdjęcie I., jakby opis nie mówił wszystkiego. :>). Gdy była gotowa, uśmiechnęła się i zeszła na dół. Czuła się świetnie i co najlepsze - wyglądała świetnie. Gdy zobaczyła Delię, od razu do niej pobiegła ( Zdjęcie II na dole. ).
-Cześć ! - powiedziała, przytulając mocno swoją przjaciółkę.
-Hejka! No to co, jesteś gotowa na iiiiiimmmmpreeeezę!? - roześmiała się radośnie.
-Tak, zdecydowanie jestem na to gotowa! - Odgarnęła włosy do tyłu, biorąc ze sobą jeszcze zieloną torebkę.
-Trzeba Ci jeszcze chłopaka znaleźć. Ale skoro wyglądasz tak niesamowicie,to uważam, że nie będziemy miały z tym problemu. - zatarła ręce z dziwnym uśmiechem.(Obrazek III)
-Nie, nie trzeba! Chodźmy już - powiedziała i dzięki magii teleportacji przeniosły się na planetę Melodia, gdzie Delia wraz ze swoją siostrą, Galateą mieszkały z rodzicami, jednak na czas imprezy cała rodzina królewska wyjechała. No, a więc imprezę czas zacząć!
(...)
Głośna, jednak przyjemna muzyka brzmiała w całej sali balowej. Każdy był ubrany rockowo, a niektóre dziewczyny nawet miały tak wulgarny makijaż, że jej robiło się niedobrze. Na jej nieszczęście też było dużo alkoholu, a ona tego w imprezach nie lubiła. Bo jeżeli impreza jest dobra to nie potrzeba jej alkoholu. Ale jej przyjaciółka myślała inaczej. Westchnęła, rozglądając się za nią. Przecież zaraz miała przyjść, tylko musiała się przebrać! Nigdzie jej nie zauważyła. Aż w końcu światła przeniosły się na scenę na której była Delia oraz koleżanki z ich pokoju w Alfei.Spojrzała na nie i już wiedziała, co będzie się działo. Dziewczyny się przygotowały, a Delia podeszła do mikoronu ( Obrazek IV) i zaczęła śpiewać podczas, gdy jej przyjaciółki grały.
(Hex Girls - It's a Mystery tł. PL)

1. Ooch on jest jakąś zagadką
Która prześladuje każdej samotnej nocy
Boję się
Mogłabym się obudzić, gdybym tylko powinna
Wtedy byłabym sama w świetle poranka

Ref: Zagadką jest to,
Co on mi robi
Czy mogę mu pokazać, co czuję?
To jakaś zagadka
Czy on mógłby się mną zaopiekować?
Moja fantazja kiedykolwiek stanie się rzeczywistością
Czy na zawsze pozostanie zagadką?

2. Ooch on jest jakąś zagadką
Dlaczego nie mogę dać mu znać
Jak bardzo go kocham
Jak wiele o nim myślę?
Boję się mu to wyznać

Ref: Zagadką jest to,
Co on mi robi
Czy mogę mu pokazać, co czuję?
To jakaś zagadka
Czy on mógłby się mną zaopiekować?
Moja fantazja kiedykolwiek stanie się rzeczywistością
Czy na zawsze pozostanie zagadką? x3
Gdy one grały, ona potańczyła chwilę, jednak postanowiła się przejść. Trochę dziwnie się poczuła. Gdy wyszła na taras w zamku, odetchnęła z ulgą. Miło jest na chwilę wyrwać się i poczuć trochę świeżego powietrza. Jednak po chwili poczuła, że jest tu ktoś jeszcze. Odwróciła się i zobaczyła Nerona. Kolegowali się i czasem rozmawiali, ale nie sądziła że i on będzie na tej imprezie. Skinęła głową do niego i nic nie powiedziała. Chciała pomyśleć, jednak on chyba źle odebrał to, co zrobiła, bo zbliżył się i ją objął.
-Jak się bawisz, Roxy? Może zatańczysz ze mną wolnego? Załatwiłem, że nam puszczą.... Potem też możemy pójść na spacer - powiedział, wychylając dziwacznie głowę tak, aby spojrzeć jej w oczy.
-Bawię się świetnie, ale nie czuję się za dobrze. - skłamała - Trochę mnie mdli a nie chciałabym zwymiotować na Ciebie. - powiedziała i stanowczo się od niego odsunęła. Gdy sobie w końcu poszedł, zakręciła sobie wokół palca kosmyk swoich włosów. Co z Czarownikami...? Co z Ogronem? Wtedy gdy walczyli... Czuła od niego coś przerażającego ale i jednocześnie coś dziwnego, czego nie umiała określić. ''Czemu ja o tym myślę?! Miałam się bawić a nie myśleć! No... Czas pogodzić się z drinkami. Może wtedy mój mózg jakoś się wyłączy?'' - pomyślała i skierowała się z spowrotem do środka. Podeszła do baru i poprosiła o rum z sokiem malinowym. Wypiła to duszkiem i z czasem zamawiała kolejki i piła coraz więcej.
(...)
Budząc się następnego dnia na łóżku swojej przyjaciółki nic nie pamiętała. Do tego ten ból głowy... Był gorszy niż jakby ktoś ją pobił. Otworzyła oczy, które teraz były cięższe od złota i z trudem poszła do łazienki. Ochlapała się wodą, chcąc się rozbudzić i ogarnąć trochę. Wzięła długi prysznic a gdy wróciła z stamtąd, jej przyjaciółka była już na nogach i nie było po niej widać śladów imprezy.
-Boże... Ale boli mnie głowa... - powiedziała na dzień dobry i usiadła na łóżku, pocierając skronie.
-Kulturalni ludzie mówią cześć, Roxy! Ale kac morderca Cię męczy, nie? - powiedziała Delia, obejmując swoją przyjaciółkę mocno. - Zaraz dam Ci coś na poprawę samopoczucia. - podała jej tabletki przeciwbólowe i szklankę wody.
-Dzięki - wypiła to duszkiem z uśmiechem.
(...)
Gdy wróciła do domu, wyglądała o niebo lepiej. Na szczęście nikogo nie było w domu, bo dziś jej mama miała spotkanie w sprawie pracy, a tata sam był na zmianie w klubie Frutti. Tylko Artu i zwierzaki wybiegły jej na powitanie.
-Cześć maluszki! Zaraz się Wami zajmę! - powiedziała z uśmiechem i każdemu napełniła miski, a gdy zwierzaki się najadły, zaczęła się z nimi bawić. Potem postanowiła wziąć ich wszystkich na spacer.Gdy spacerowała po parku, zauważyła Ogrona. O dziwo, był sam i nie miał na sobie swoich '' firmowych'' ubrań.Ubrany typowo sportowo, chociaż bluza była przerzucona przez ramię.  Postanowiła szybko gdzieś pójść, aby jej nie zauważył i nie przeszkodził jej w spacerze. Niestety, za późno. Zanim się zorientowała, on już był przy niej.
-O... No proszę... Kto się pokazał? Roxy... Wiesz, myślałem, że się jeszcze wczoraj spotkamy, ale mnie zawiodłaś... Jaka szkoda... - powiedział, udając wielkie zamyślenie.
-Czego chcesz? - powiedziała ze zdenerwowaniem. Zwierzaki i Artu schowały się za nią, a ona sama też się trochę bała.
-Niczego. Nie można się przywitać, niczym starzy znajomi? - westchnął.
-Nie, nie można. Byliśmy i jesteśmy wrogami. Ty walczysz dla zła, ja dla dobra. Więc raczej nie jesteśmy znajomymi. - odwróciła się na pięcie i pobiegła ze zwierzakami w dalszą, bardziej opustoszałą część parku. Jednak Ogron nie odpuszczał.
-Nie chcesz rozmawiać?
-Nie. I daj mi spokój! - wykrzyczała a następnie pobiegła z swoimi pupilami daleko i dość szybko, nie oglądając się za siebie. Gdy dobiegli na plażę, usiadła na piasku myśląc o dzisiejszym niemiłym spotkaniu. Chociaż... On w tym stroju wyglądał całkiem nieźle, jak na oprycha. Nie był tłusty, a wysportowany. I nie wyglądał jak taki cieć Sky. Podniosła muszlę i zaczęła się nią bawić. Bała się tego, co przyniosą następne dni jej ferii.
Obrazek I:




Obrazek II:














Obrazek III:

Obrazek VI:
 



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
WSZYSTKO, POZA GIFEM JEST Z DEVIANTARTU.