8 marca 2014

Rozdział III - ''Chmurne zwierzaczki zawsze były moim czynnikiem rozweselającym. ''

Dzień dobry! ^^ Miło w końcu coś napisać. :D A więc skoro dzisiaj jest Dzień Kobiet ( w sumie to powinien być każdego dnia, ale mniejsza. ) życzę wszystkim czytelniczkom wszystkiego najlepszego - czyli dużo kwiatów, słodyczy, które się nie ostaną na biodrach czy na brzuchu, cudownego chłopaka, jeżeli jeszcze nie macie. Radości, szczęścia i śmiechu i ogóle najlepszego. :D I przypominam Panie, że niedługo (10 marca) jest dzień mężczyzn, więc spokojnie. :D No, koniec gadania i zapraszam do czytania, chociaż w rozdziale występuje smutna chwila, ale i będzie też coś dobrego.Rozdział ten przyniósł mi trochę trudności( IV i V już miałam wcześniej) no ale udało mi się wyrobić w czasie. :D Czas akcji też jest troszkę zmieniony. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Minął tydzień od imprezy u jej przyjaciółki i spotkania ze sportowym Ogronem, a ona ciągle była rozbita. Nie potrafiła wziąć się w garść. Ciągle ją to wszystko nawiedzało. Neron, Ogron, Delia i jej zespół. Od kilku dni nawet nie potrafiła zasnąć. Spojrzała w okno, mając kubek z gorącą czekoladą w rękach. Miała dość tego wszystkiego. A za kilka dni znowu wraca do Alfei. Nawet się stęskniła za tą całą nauką. A ma bardzo niewiele czasu. Oceny ma dobre, ale mimo wszystko warto jeszcze trochę popracować. Nie będzie aż taka dobra, jak Delia ale zawsze można próbować.Spojrzała na zegar, który pokazywał 5:34.Zwróciła wzrok na okno, obserwując wschodzące słońce i niebo, które z początku jest ciemne, potem pomarańczowe, różowe i na końcu bladoniebieskie. Widziała, jak księżyc i gwiazdy zanikają, ustępując miejsce chmurom i słońcu. ''Zapowiada się całkiem dobry dzień. Może by to tak wykorzystać?'' - pomyślała, a następnie ubrała się w swoje sportowe ciuchy i po cichutku wyszła z pokoju, aby nie obudzić ani swoich zwierzaków, ani Artu, ani rodziców. W kuchni zrobiła sobie kilka kanapek za pomocą magii, następnie je zjadła i wyszła z domu. Całe miasto jeszcze spało, więc ulice były puściutkie, ale ona się nie bała. Zaczęła biec , rozkoszując się ciszą śpiącego miasta. Mimowolnie nogi pokierowały ją przez park, a potem na port i plażę. Nuciła jedną z poznanych piosenek w radiu, jednak nie zauważyła, że ktoś ją obserwuje. Wysoki, czerwonowłosy mężczyzna bacznie ją obserwował i za nią biegł. Ona nie czuła tego, pogrążona w biegu i we własnych myślach. Godzinę później już opadła zmęczona na piasek, patrząc na  chmury. O dziwo, nagle zaczęły zmieniać kształty i kolory. '' Zaraz pewnie zemdleję'' - pomyślała, jednak nic takiego się nie stało. A te dziwne zjawisko jak było, tak zostało. Ktoś sobie robi z niej chyba żarty. Wstała i zaczęła się rozglądać. Nikogo nie widziała, jednak czuła neutralną aurę. Westchnęła cicho i znów zaczęła patrzeć na chmury. Nagle usłyszała znajomy głos.
- Chmurne zwierzaczki zawsze były moim czynnikiem rozweselającym. - powiedział Ogron, o dziwo, leżąc tuż obok niej. Więc to najprawdopodobniej jego aurę wyczuła! Ale... Czemu była ona neutralna? Powinna być zła. W końcu on i jego banda byli źli i nic tego nie zmieni. Odkąd na nią polowali i przez nich Nabu jest w wiecznym śnie, zawsze miała pogląd co do ich mocy. Bała się, że dołączą do tego Archeona i będą walczyć przeciwko Winx. Po chwili otrząsnęła się z zamyśleń i spojrzała na niego bykiem.
-Co tu robisz? Znowu mnie śledzisz? - powiedziała wściekła, już myśląc nad tym, jakim zaklęciem go potraktuje.
-Nie schlebiaj sobie - powiedział z jadowitym uśmiechem, ale tak jak szybko się pojawił, tak szybko znikł.
-Więc co tu robisz? - spytała, biorąc w garść piasek, gotowa aby rzucić piaskiem mu w oczy.
- Jestem na spacerze, z resztą biegam też. Jest to dobry sposób na pozbycie się natrętnych myśli. A Ty? Co tu robisz? - położył się bokiem, twarzą do niej a ona zapobiegawczo się odsunęła. Nie wiedziała co ten drań kombinuje, więc wolała być czujna.
-Jestem tu z tego samego powodu co Ty. Ostatnio za dużo myślę. - powiedziała, o dziwo, z lekkością i całkowitą łatwością. Myślała, że te słowa będą ją dużo kosztować, a tymczasem powiedziała to, jakby się znali wieki! Pokręciła głową z dezaprobatą i złością na samą siebie.
-A więc nie tylko mnie to dręczy? W każdym razie... Jak tam w szkole? - rzucił, ciągle ją obserwując. Wiedział, za kogo ona go ma. Ale to poniekąd była  prawda. Nadal był zły, ale nie zamierzał się aż tak angażować w to bycie złym. Nie opłaca się, bo potem spotyka cię Wymiar Omega. Jej włosy... Myślał kiedyś, że je farbuje a tu szok, bo są dalej takie same i nie wyglądają na farbowane. Jedyne, co je różni to długość. Wcześniej sięgały jej do bioder a teraz sięgają do kolan. Spojrzał na nią uważnie. Jej twarz wydoroślała, przez co wyglądała jak kobieta, a nie jak dziecko, z którym miał już styczność.
-W szkole? A jak tam może być? Na razie jest jak jest. Mam teraz ferie, dlatego tu jestem. Mam jeszcze kilka dni do ich końca. - powiedziała, zakładając kosmyk włosów za ucho, a następnie odwróciła się do niego.
- Na jakim jesteś poziomie mocy? - uśmiechnął się, patrząc w jej fioletowe oczy. Ale od razu poczuł, że jest coś nie tak.
- Mam transformację i Charmix. Teraz jestem na trzecim roku. Chciałabym zdobyć Enchantix, ale to graniczy z cudem. Nie jestem taka jak Winx, więc czekają mnie dodatkowe dwa lata nauki. - westchnęła, dziwiąc się sobie samej. Czemu ona mu to wszystko mówi? Wykorzysta to przeciwko niej i będzie miała za swoje! Spojrzała na zegar i się zdziwiła. Jeszcze trochę i się spóźni na karmienie zwierzaków! -Ale wiesz... Ja już muszę się zmywać. Jest już 7:20, a zaraz nie zdążę nakarmić moich pupili. Tak więc... - powiedziała, nie mając pojęcia, jak się pożegnać. Do zobaczenia dałoby za dużo sugestii, a ona tego nie chciała. W sumie będzie lepiej jak ograniczą kontakty. Pobiegła w stronę swojego domu, śpiesząc się. Tym razem Ogron jej nie zatrzymał. Nagle zadzwonił jej telefon. Przystanęła i odebrała telefon. Gdy usłyszała słowa Morgany, jej oczy zaszły łzami. Nie... To niemożliwe! Upuściła telefon i bez celu biegła przed siebie. Tylko nie to!
(...)
Minęły trzy dni od śmierci Klausa i kilka godzin od jego pogrzebu. Od tego czasu Roxy jeszcze bardziej się zaniedbała. Nie miała ochoty jeść , pić ani spać. Nie płakała już - zapasy łez zostały wykorzystane na najbliższe 20 lat. Nie miała sił, siedząc ze zwierzakami. Nawet ich wygłupy nie dały rady ją rozweselić. Wizyta Delii i Winx też nic nie dała. Czuła, jakby utraciła połowę siebie. On ją wychował i przy niej był. On był jej tatą. To on nauczył ją jazdy na rowerze, czy robienia drinków w klubie Frutti. Był z nią zawsze. A teraz odszedł i nawet magia czarodziejek tu nic nie pomogła. Jednak codziennie szła do klubu Frutti i pracowała. Klaus nie chciałby aby marzenie jego życia tak łatwo utonęło. Starała się być miła i się uśmiechać, ale czasem jej nie wychodziło, a dzisiaj znowu zamknęła wcześniej bar. Westchnęła cicho, czekając na Morganę. Dzisiaj miał zostać odczytany testament jej ojca.
(...)
Poszła na cmentarz do swojego taty. Był tu od niedawna, ale i tak chciała się z nim widzieć.Gdy znalazła jego grób, przyklęknęła i się pomodliła w jego intencji. Zrobiła znak krzyża i wstała.
-Dlaczego musiałeś odejść tato...? Gdy wszystko tak się dobrze układało, gdy wszystko było idealne... - wyszeptała, siąkając nosem. Dzisiaj było wyjątkowo ponuro i czasem popadało. Być może niebo rozpaczało wraz z nią i Morganą? Postawiła bukiet niebieskich róż na grobie i puściła lampion. Z tego wszystkiego nie zauważyła, że znowu jest obserwowana. I to nie tylko przez Ogrona...
(...)
Spała niespokojnie, wiercąc się i kręcąc, mrucząc przy tym i płacząc.
-Tato, nie! Przepraszam! NIEEEEEEEEEEEEE! - krzyczała, aż na samym końcu obudziła się przerażona. Już za 2 dni wraca do Alfei a nadal ma te koszmary. Codziennie był taki sam. Tak samo przerażający, tak bardzo znany i wwiercony w jej pamięć. Po chwili do pokoju Roxy wbiegła Morgana i zaczęła ją uspokajać.
-Cśśśś... Spokojnie... Już dobrze... - mówiła cicho, głaszcząc ją po głowie. Nie zdążyła nawet porządnie uspokoić swojej córki, bo zjawiła się Nebula i inne, mniej ważne czarodziejki.
-Morgano, Archeon nas ataktuje! Gardenia zaraz będzie zniszczona, potrzebujemy Twojej pomocy! - powiedziała, nie patrząc na Roxy. Mimo pokoju i tak jej nie lubiła.
-Dobrze, poczekajcie chwilę... - powiedziała, a tamte czarodziejki wyleciały, atakując czarnoksiężnika. - Roxy, pójdziesz ze mną? Wiem, że jest Ci ciężko, bo ja sama też kiepsko to znoszę ale...
-Tak. Pójdę z Tobą, mamo. Nie chcę stracić i Ciebie. - wyszeptała, a po chwili przemieniła się wraz z matką w czarodziejkę. Wyleciały i zaczęły walczyć z Archeonem. Godziny mijały, a Archeon nie osłabł. Za to czarodziejki tak. A Winx ani widu, ani słychu. Przegryzła dolną wargę, nadal rzucając czarami. Kilka czarodziejek już zeszło z pola bitwy, gdy nikt nie patrzył. Jednak Archeona zainteresowali ludzie i to w nich zaczął miotać zaklęcia, co czarodziejki próbowały niwelować, jednak ich wielka tarcza pękła, a cała moc zaklęcia rzuciła się na Morganę i Nebulę. Roxy, niewiele myśląc, rzuciła się na pomoc.
-Nie pozwolę Wam umrzeć. Ojca straciłam, więc nie pozwolę aby odebrano mi mat.... - nie dokończyła, gdyż zaklęcie właśnie w nią trafiło. Nagle zniknęła jej transformacja i zaczęła spadać w dół. Morgana oczywiście rzuciła się za córką i ją złapała.
-Nie... - wyszeptała. Po chwili wokół Roxy uniósł się złoty pył i kula światła. Następnie nadeszła jej nowa przemiana - Enchantix. (
Wygląd Roxy w Enchantixie - było wiele pięknych artów, ale ten mnie najbardziej urzekł. :3)

Spojrzeli na nią wszyscy - nawet Ci ukryci. Byli w szoku. Nawet Archeona wytrąciło na chwilę z równowagi. Na szczęście przybyły Winx. Gdy zobaczyły Roxy, również były zdziwione.
-Gratulacje, Roxy! Zdobyłaś Enchantix! - wykrzyknęła Bloom i przytuliła różowowłosą czarodziejkę zwierząt.
- A Twój strój... WOW! -wykrzyknęła Stella. Na prawdę jej się podobał strój Enchantixu Roxy.
-Nie chcę nic mówić, ale Archeon nie chce się pozachwycać strojem Roxy razem z nami - powiedziała Musa i po chwili wszystkie Winx zaczęły go atakować nowymi mocami Mythix'u. Gdy w końcu go pokonały, wszystkie poszły do klubu Frutti. Tylko Musa została z Roxy. Wiedziała jak to jest stracić rodzica.
-Twój tata byłby z Ciebie dumny...- wyszeptała, a następnie poszła za swoimi przyjaciółkami i tym razem Roxy została sama.


EDIT: Dziękuję za 400 wyświetleń. ^^

1 komentarz:

  1. Dobry wieczór, a raczej dobranoc. ;)

    Muszę coś pisać? Było wspaniale. Coraz lepiej jest! ;D

    Przepraszam, że dopiero teraz piszę ten komentarz. Wiedziałem wcześniej o nowym rozdziale, ale ciągle odkładałem przeczytanie go.

    Najbardziej podobają mi się relacje między Roxy, a Ogron'em. Bardzo przyjemnie mi się to czyta. Fajnie też opisujesz. Śmierć Klausa była czymś zaskakującym, ale i pomysłowym. Plus ten pomysł na zdobycie Enchantix'u przez Roxy - bardzo trafny.

    Pomyślałem, że jak już czytam i mam potem coś napisać, to mogę otworzyć notatnik i zebrać kilka cytatów z błędami - nie wszystkie, bo czasem był ten sam błąd, a niektórych nie jestem pewien, czy są bykami.

    "A te dziwne zjawisko"
    "rozweselającym. - powiedział" - bez kropki, jak nie stawiasz potem pełnego zdania. Ten błąd się powtarzał.
    "spytała, biorąc w garść piasek, gotowa aby rzucić piaskiem mu w oczy." - wyszło niepotrzebnie powtórzenie. Ja tak bym to napisał:
    spytała, biorąc w garść piasek, gotowa, aby rzucić mu nim w oczy.
    "nawet Ci ukryci. Byli w szoku. Nawet" - powtórzenie słowa "nawet". I jeszcze "Ci" powinno być z małej litery. Dużą piszemy tylko w formie grzecznościowej - w listach, postach, komentarzach itp. W opowiadaniu, nie.

    Poza tym, opowiadanie właściwie jest napisane idealnie. Przyjemnie się je czyta, jest coś ciekawego. Mamy świetny wątek z Roxy i Ogronem. Jak czytałaś moje opowiadanie, a konkretniej pierwszą serię, to pewnie wiesz, że wiele uwagi poświęciłem również Roxy. Niegdyś, moja ulubiona czarodziejka. Polubiłem ją po czwartym sezonie. Ty w swoim opowiadaniu masz ją na pierwszym planie - i robisz tutaj kawał dobrej roboty. Liczę, że będziesz mieć jeszcze sporo ciekawych pomysłów. ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń