5 października 2014

Miniaturka - ''Zmienię dla Ciebie wszystko, nawet siebie.''

Witam Was serdecznie po długiej przerwie. Wiem, wiem, jestem OKROPNA. Ale za dużo przeszkód było, aby coś napisać. Jedynie, co mogę na ten miesiąc Wam oferować, to ta, skromna i najpewniej koszmarna miniaturka. Miłego czytania! + dziękuję za 2650 wyświetleń bloga! <3



Różowo włosa czarodziejka zwierząt wstała i przetarła oczy, przeciągając się. Wszystko robiła cicho.
Ten romans już trwał pół roku. Układ bez zobowiązań, bez szantażu, bez rodziny i przyjaciół naskakujących Ci do samego gardła i wchodzących w dup... Głęboko w myśli. Odwróciła się i spojrzała na niego. Jego na co dzień rysy twarzy, które charakteryzowały nieobliczalność, zło oraz nienawiść, teraz były wygładzony i nie wydawał się groźny. Uwielbiała jego drugą, ludzką stronę. Kiedyś by nie pomyślała nawet, że Ogron taką posiada. Podeszła do okna, spoglądając przez tętniącą życiem Tossę de Mar. To było jej ukochane miasto, miejsce, gdzie czuła się cudownie, niczym księżniczka. W sumie, nawet to miasto nie było jej potrzebne. On sam traktował ją jak ósmy cud świata. Nie ufała mu - przynajmniej na początku. Jednak potem wszystko szybko się potoczyło. Od przypadkowego spotkania w parku, aż do randki w kawiarence. Mimo ryzyka, chciała spróbować. Przecież oboje się nie ograniczali, zawsze była możliwość odwrotu. Jeden fałszywy ruch i straci wszystko i wszystkich... Mamę, Delię i innych przyjaciół, w tym Nerona. Wiedziała o tym, że mu na niej zależy. Sam jej to powiedział dwa miesiące temu, w gwiazdkę. Gdy tak na nią patrzył, nie umiała mu powiedzieć, że go nie kocha. Więc się wykręcała, często go unikała i bardzo rzadko z nim rozmawiała. No bo o czym mieli rozmawiać? O tym, że ona po cichaczu umawia się z największym wrogiem wszystkich czarodziejek, podczas gdy on stara się zdobyć jej serce? Przecież nie jest aż takim potworem, aby tak skrzywdzić kogokolwiek. Westchnęła cicho, gdy poczuła ręce mężczyzny na swojej talii oraz pocałunki na policzku, szyi.
-Co się dzieje, Roxy? Wszystko dobrze? Bo nie wyglądasz, jakby tak było...- powiedział cicho, patrząc na ich odbicie w oknie. Miał wrażenie, jakby pasowali do siebie, jak dwie połówki tego samego jabłka. Mieli wspólne tematy do rozmowy, chociaż pokłócić się o to, który artysta jest lepszy też potrafili. Roxy także umiała go wysłuchać i zrozumieć... Nie zaznał czegoś takiego nawet od własnych przyjaciół, co było przykre. Jak to było możliwe, aby jego wróg zrozumiał go i jego motywy takiego postępowania? Te wszystkie rozmyślania przerwał jej głos.
-Ogi, wiesz, że muszę zaraz się zmywać...? Przecież Delia mnie kryje, a nawet nie wie, że nie umawiam się z Neronem, tylko z Tobą. A mnie też jest głupio ją okłamywać. Jest dla mnie jak siostra... - westchnęła cicho i zaczęła się ubierać. Nie miała za dużo czasu.
-Nie mów do mnie Ogi. Wiesz, że tego nie znoszę!- wykrzyknął zdenerwowany, jednak po chwili ochłonął.- Wiem, co czujesz. Ale dlaczego jej tego nie powiesz? Przecież, jeżeli jest Twoją przyjaciółką to powinna zrozumieć, prawda?- spytał, patrząc na nią uważnie.
- Nie udawaj głupiego... Dobrze wiesz, jaki jesteś i co zrobiłeś czarodziejkom ziemskim i co próbowałeś zrobić mnie. Delia i reszta mi bliskich osób też o tym wie. A czarodziejki mogą wybaczyć, ale nie zapomnieć. Więc nie ma opcji, aby kiedykolwiek się ktoś o nas dowiedział. - Już ubrana i uszykowana, podeszła do niego i cmoknęła go w usta.- Do zobaczenia i nie daj się zabić.
-Do zobaczenia, Roxy... - Westchnął, gdy się przemieniła w Bielevix i za pomocą któryś tam skrzydeł teleportowała się do swojej przyjaciółki.
(...)
Odetchnęła głęboko, przemieniając się w nastolatkę. Gdy tylko Delia ją zauważyła, podbiegła do niej.
-No i jak z Neronem? Co tam ciekawego robiliście? Opowiadaj wszystko, inaczej sama się dowiem! - Roześmiała się radośnie, jednak wiedziała, że różowo włosa nie jest z nią do końca szczera. Znała ją na wylot, dlatego nic jej nigdy nie umknęło w zmianach zachowania jej prawie siostry. Ale nigdy nie powiedziała ani słowa na ten temat, czekając na to, co ona powie. Roxy usiadła na łóżku, uśmiechając się szeroko.
-Wiesz, byliśmy w wesołym miasteczku... No i w restauracji, kinie oraz na plaży. Jest taki szalony! Nie obchodziło go to, że oboje jesteśmy w ciuchach, tylko zwyczajnie wbiegł do wody i nas zamoczył. Potem popłynęliśmy na małą wysepkę, gdzie piliśmy drinki i rozmawialiśmy szczerze. Potem to skończyło się, jak zawsze w hotelowym pokoju. No ale już kończę, bo muszę się spakować i ogarnąć przed pojawieniem się mamy.
-Jak już się ogarniasz, to też zrób coś z tymi malinkami. - Powiedziała roześmiana Delia, a czarodziejka zwierząt szybko podbiegła do lustra. Niemal cała jej szyja była w malinkach. Zabije go po prostu. Odwróciła się do czarodziejki chmur i zmierzyła ją chłodnym spojrzeniem.
-No co? To znak, że Cię uwielbia. Nie masz pojęcia, ile dziewczyn chciałoby być na Twoim miejscu. Wiecznie uwielbiane przez swoich chłopaków na każdym kroku no i...
-ROXY! Chodź już, potrzebuję Cię w Klubie Frutti! - krzyknęła Morgana z dołu. Już księżniczka Tir Nan Og miała zbiec, gdy Delia ją zatrzymała.
- Wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko o wszystkim, prawda?- Spytała, a Roxy pokiwała głową i szybko zbiegła na dół i wraz ze swoją matką przeniosła się do Klubu Frutti, gdzie pracowała cały dzień.
( ... )
Mijały dni, tygodnie a ona nadal oddawała się pracy. Mimo skończonej nauki lubiła stać się zwykłym śmiertelnikiem bez żadnej mocy, gdzie nie liczyła się magia. Jednak szybko przestała się cieszyć, gdy Ogron i jego banda idiotów wleciała, chociaż w głębi duszy cieszyła się, że go widzi. Morgana i jej kilka czarodziejek natychmiast zaczęły z nimi walczyć, a Roxy wraz z nimi. W końcu doszło do tego, że Czarownicy przegrywali. Został już tylko Ogron, ona i Morgana. Rzucali w siebie zaklęcia, aż w końcu Roxy zwyciężyła, a Ogron leżał półprzytomny na podłodze, stopniowo pozbawiany krwi.
-Roxy... Zabij gada! Wiem, że Ci ciężko, ale musisz go zabić. Najwyższy czas na to. Nie możemy więcej ryzykować, że Czarownicy z Czarnego Kręgu znowu tu wrócą. Jak zabijemy przywódcę, zabijemy i ich wszystkich. Pokaż mi Roxy, że jesteś w stanie być przyszłą Królową Czarodziejek! - Wykrzyknęła Morgana, a jej córka podleciała do niego. Mimo tego stanu, nadal starał się pokazać, że jest niezłomny i niezwyciężony. Ale jego oczy... Nie była w stanie w nie tak bezkarnie patrzeć. Ale wiedziała, że musi to zrobić... Zaczęła kumulować w dłoniach moc, a z jej oczu płynęły łzy.
-Mój zwierzaczku...- wychrypiał z ogromną trudnością-...Cieszę się, że to właśnie Ty mnie zabijesz. Bo chociaż umrę z rąk osoby, którą kocham ponad wszystko. - wychrypiał, a z jego ust zaczęła sączyć się krew. Gdy tak patrzyła, nie umiała tego zrobić, nie mogła. Bo wiedziała, że on ją kocha. A ona kocha go. I to już nawet nie podlegało żadnej dyskusji. Opuściła dłonie i klęknęła.
-Przepraszam, nie potrafię tego zrobić... - wyszeptała, płacząc. Nie wiedziała, do kogo kieruje te słowa - do Ogrona, czy do Morgany. -Kocham Cię, Ogronier30; - szepnęła cicho. Tak cicho, że dla przeciętnego człowieka mogło się kojarzyć jedynie ze świstem wiatru. Ale oboje wiedzielir30;
-Cholera jasna! Jak Ty nie możesz, to sama to zrobię! - Wykrzyknęła matka czarodziejki i całą swoją moc skumulowała w dłoni i rzuciła tym zaklęciem w niego. Nie było czasu na myślenie, Roxy szybko zrobiła tarczę, chroniąc tym siebie i jego.
-Co Ty robisz?! - Wrzasnęła rozjuszona Morgana. Jej córkar30; Jak ona może chronić kogoś takiego? Kogoś, kto chciał je wszystkie pozabijać?!
-Nie ryzykuj, zwierzaczku. Nie po to, aby mnie ratowaćr30; - wychrypiał i po chwili stracił przytomność. To był czas prawdy. Odetchnęła głęboko i przygotowała już sobie skrzydła teleportacji.
- Chronię go przed śmiercią, mamo...
-Ale dlaczego?!
-Bo go kocham, Mamusiu... - Szepnęła i wraz z Ogronem zniknęli.
( ... )
Gdy Ogron odzyskał siły, natychmiastowo poprosił Roxy o rękę, a ta zgodziła się. Nie wiedzieli jednak, że już wszyscy wiedzą o ich ucieczce i o zdradzie. Bo to, co zrobili było zdradą... Zdradą poglądów, racji, rodziny oraz przyjaciół. Tego się już nie dało cofnąć żadnymi czynami i słowami. Jednak nasi zakochani nie przejmowali się niczym, a na ślub zaprosili tylko Delię, która po usłyszeniu wieści jako jedyna nie odwróciła się do nich plecami, a wręcz przeciwnie - stanęła po ich stronie.
Kilka miesięcy później narodziła się im czerwono włosa dziewczynka, której nadali imię Morgos. Przez jakiś okres czasu tworzyli szczęśliwą rodzinę, której do szczęścia już nic więcej nie było potrzeba. Ale wszystko, co dobre, kiedyś musi się skończyć.
Oboje się nie spodziewali tego ataku. Podczas śniadania najpierw pofrunęło pierwsze zaklęcie, które sprawiło, że Ogron umierał w agonii. Roxy od razu do niego podeszła i próbowała go ratować, ale nie zdążyła, gdyż już ktoś ją złapał za gardło i przyciągnął do siebie, przystawiając jej miecz do szyi.
-A to za to, że mnie nie kochałaś, podła wiedźmo! - Wykrzyknął Neron i uciął głowę czarodziejce zwierząt, na co Morgos zareagowała płaczem.
-Zabijcie tego bachora jak najszybciej. Ono nie ma prawa istnieć. Słyszeliście, co chciała Morgana. Śmierci ich wszystkich. Więc dalej, zabijmy... - Roześmiał się opętańczo Neron, jednak już po chwili wszystkich wojowników Królowej Czarodziejek ogłuszyła Delia i zabrała Morgos, byle jak najdalej stąd...
( ... )
-Czyli tak zakończyła się historia Twoich rodziców, kochanie... Wiedz, że oni bardzo Cię kochali. Kochali ponad życie, Morgos... Nie mówiłam Ci tego wcześniej, bo bałam się... Bałam się Twojej reakcji, kochanie. - Powiedziała Delia i opuściła głowę, jednak po chwili poczuła uścisk 18-letniej czarodziejki.
-Nic się nie stało... Mam nadzieję, że są razem ze sobą i są szczęśliwi...

KONIEC.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz