21 lipca 2015

Rozdział IX — Nie miej kołka w tyłku, uśmiechnij się!

Witam witam! Rozdział dedykuję:
- Arizonie - bo wielbię Cię, jesteś moim wzorem do naśladowania, jeżeli chodzi o pisanie.
- Anagan - tu to samo co Arizona, z dopiskiem, że jeszcze masz dedyka za to, że wspierałeś mnie komentarzami od początku tego opowiadania.
- Akali - bo chcę, mogę i kiedyś ( jak byłam dłużej na wb, jakoś w 2013) to się lubiłyśmy. :D
- Speksi - Bo fajną grafę robisz. :3
- Reb - za bycie moją friendsą oraz osobą, która rozświetla pochmurne dni i wierzy w mój talent. :o -Mishaki - za rozśmieszenie mnie
- Mayumi - aby wiedziała, że od tego momentu robię jej zestaw!
- Hechette - ledwo się znamy, a ja już Cię lubię!
- Catty - za to, że jest fanką, że ją lubię i takie tam.

Wiem, że i tak większość z was tego nie czyta, ale i tak...
Zapraszam do czytania i komentowania.




 — Delia Enchantix… — wyszeptała, przemieniając się w swoją transformację, po czym wzniosła się w niebo, aż do chmur. Będąc już przy ciemnych obłokach, delikatnie dotknęła jednego z nich.
                Gdzie mogę znaleźć czarowników z Czarnego Kręgu? — zapytała cicho, oczekując odpowiedzi. Chociaż równie dobrze może być to martwa chmura. Już miała poszukać innej, bardziej rozmownego obłoku, kiedy w jej głowie rozległ się delikatny szept.
                Czarodziejko Chmur… Nie jestem pewien, czy mogę udzielić Tobie tej odpowiedzi, jednakże mają swój pokój w Hotelu Plaza, na ostatnim piętrze. Uważaj na siebie, bądź bardzo ostrożna — oni bardzo źle traktują intruzów — natychmiast po tych słowach pognała dalej tam, gdzie niósł ją hawajski wiatr.
— Świetnie. Tyle mi wystarczy — stwierdziła, po czym zaczęła lecieć w kierunku hotelu, stopniowo obniżając lot. Uśmiechnęła się radośnie, widząc jednego z nich — Gantlosa. Zastanawiało ją tylko co on miał takiego w tej wielkiej torbie. Zgrabnie wylądowała, uważnie go śledząc. Gdy na chwilę zatrzymał się w sklepie, zaczęła poruszać dłońmi i dmuchać w nie, tworząc wielką zasłonę dymną. Następnie za pomocą zaklęcia próbowała mu ją zabrać — niestety, nieskutecznie. Gdy tylko położyła na niej rękę, na karku poczuła nieprzyjemny dotyk, aż w końcu została uniesiona do góry. Nie zdążyła się nawet odezwać, gdy wylądowali w jakimś ciemnym, gotyckim pokoju. Krzyże, trumny, czaszki…
                Zaraz zaraz… Czy to są ludzkie czaszki?! — wykrzyczała w myślach, trochę się bojąc. Jednak nie zamierzała tego okazać.
— I jak Ci się podoba wystrój, wróżko? — zapytał z drwiną, patrząc w jej rozszerzone oczy.
— Ty chory pojebie… — wysyczała, jednak po chwili się uśmiechnęła, siadając na łóżku — Wiesz, ten tekst przypomniał mi Grey’a. Wiesz, ten film, co tak dużo kasy zebrał. I ta cała Anastasia w pewnym momencie… — mówiła, aż w końcu mężczyzna uderzył dłonią w dół.
— Zamilcz, durna kobieto! — niemal warknął, będąc jeszcze bardziej złym niż wcześniej.
— Kobiety nie są durne. Kobiety są cudowne! — powiedziała, nachylając się w jego stronę — Ty tak pewnie uważasz, bo za długo żadnej nie miałeś. To widać… Zadbaj w końcu o swoje życie uczuciowe i nie miej kołka w tyłku, tylko się częściej uśmiechaj! Tak pościć to niezdrowo. Nie mówiąc już o tym twoim Wolf fejsie. Takie wywołują zmarszczki! — puściła mu oczko, chichocząc jak opętana.
— Ty chyba masz nie po kolei w głowie… Normalna czarodziejka by wrzeszczała w niebogłosy — stwierdził, biorąc czaszkę do ręki. Szybko zaczął bawić się żuchwą, nie zwracając uwagi na paplaninę tej dziewczyny.
— Ej, Ganiś, słuchasz mnie w ogóle? — zapytała. Nie musiała długo czekać na reakcję.
— Jestem GANTLOS. Nie Ganiś, nie Gin, nie Blondasek. GANTLOS. Przeliteruj sobie — krzyknął, rzucając kościami w jej stronę. Cholerna czarodziejka.
— Spokojnie, spokojnie, bo jeszcze kartonem oberwiesz… — powiedziała, podchodząc do niego. Po krótkiej chwili się do niego przytuliła. Niestety, nie zareagował tak, jak ona by tego chciała — trzy face palmy nie są radosną reakcją.
— Gdzie Ty byłaś, kiedy rozdawali rozum? — zapytał blondyn, a ona się cicho zaśmiała.
— Byłam po poczucie humoru, sztywniaku — odpowiedziała, zarzucając włosami.  Trzeba go trochę rozruszać. — Jak skończę z Ogronem, to idziemy do wesołego miasteczka.
— Ale co Ty z Ogronem…. — zaczął, jednak dalsza część wypowiedzi Delii go rozzłościła — Chyba oszalałaś. Jeżeli myślisz, że pójdę gdziekolwiek z Tobą, to chyba masz trociny zamiast mózgu. Zachowuj się przyzwoicie… Cholera, wytrąciłaś mnie z równowagi! Ale już nie będzie następnego razu. Po co mnie szpiegowałaś? — spytał, unosząc charakterystycznie lewą brew.
— To nie było planowane. Szukałam Was, bo jak wiesz, muszę coś załatwić z waszym przywódcą.  Potem zauważyłam Ciebie z tą torbą i poleciałam. Byłam ciekawa, co tam jest, więc chciałam ją na chwilę pożyczyć. Oddałabym, słowo honoru. A resztę już znasz — wytłumaczyła, bawiąc się swoimi włosami — To kiedy Ogron będzie? — zapytała, przemieniając się w zwykłą dziewczynę.
— Wcale nie muszę Ci odpowiadać, mała. To Ty jesteś intruzem, nie ja. — westchnął bezgłośnie, a gdy usłyszał szczęk klamki, spiął się. Szybko wrócił do oglądania czaszek, chcąc zachować spokój. Nie zamierza być najsłabszym z grupy. W końcu drzwi się otworzyły, ukazując trójkę czarowników.
— No cześć Gantlos… Gdybym wiedział, że masz dziewczynę w pokoju, nie wchodziłbym — powiedział Anagan, na co Duman przewrócił oczami. Idioci.
— Ona do Ogrona. Ja ją przyłapałem, bo mnie śledziła — oświadczył, następnie podszedł do swoich przyjaciół. Gdy brązowowłosa wyłoniła się z cienia, na twarzy czerwonowłosego pojawiło się zdziwienie.
— Delia? Co tu robisz i czego chcesz? Wiesz, że gdyby nie to, że Gantlos jest zbyt przywiązany do wystroju pokoju, najpewniej już byłabyś martwa? — spytał, a ona po chwili zaczęła mówić.
— Twój przyjaciel nie ma za grosz gustu. Jeżeli wasze pokoje wyglądają podobnie, to pozwólcie, że daruję sobie zwiedzanie.
— Nie zmieniaj tematu. Lepiej mów, o co chodzi.
— Chcę wiedzieć, co zaszło między Tobą a Roxy. Teraz. A potem musimy się dogadać w pewnej kwestii — powiedziała odważnie czarodziejka chmur.
— A skąd pomysł, że coś między nami jest? — dopytywał się czarownik, a ona się uśmiechnęła tak szeroko, jakby wygrała milion dolarów.
— AHA! I tu Cię mam! Gdyby czegoś nie było, wyparłbyś się. A Ty jesteś ciekaw, jak do tego doszłam. Wystarczyła rozmowa z nią i wysunięcie paru wniosków.  Powiedziała mi, że w nocy była na imprezie z Wami. Okej, tu nie kłamała. Potem powiedziała, że ją odprowadziłeś pod sam dom i życzyłeś dobranoc. A tu jest zgrzyt. Znam ją jak własną kieszeń, więc mnie nie będzie w stanie okłamać nigdy. Już Morgana jest bardziej naiwna, jeżeli chodzi o gierki Roxy. Więc raczysz rozwinąć tą historyjkę, czy pozwolisz na to, aby Neron dalej ją podrywał? — spytała, widząc, jak spina ramiona. Ech, oni wszyscy są tacy przewidywalni.
— Pocałowałem ją. I co z tego? — odpowiedział prowokująco, opierając się o ścianę.
— CO ZROBIŁEŚ?! — wykrzyknęła zaskoczona, omal się nie przewracając z wrażenia. — W każdym razie, wszystko układa się w całość. Kłótnia Nero z Roxy, twój płaszcz przy jej łóżku i rumieńce, gdy tylko się o Tobie wspomni… Dobra, tę sprawę mamy rozwiązaną. Teraz kolejna sprawa – urodziny, które odbędą się za trzy dni — wyjaśniła, bawiąc się włosami — Jak ktoś nie chce brać w tym udziału, może wyjść — po jej słowach wyszedł tylko Duman, ale po chwili wrócił obrzucając przyjaciół morderczym spojrzeniem.
— No to tak… Skłamałam jej, że będzie pokaz talentów. Więc mamy trochę czasu, przy czym musimy zrobić z dwie próby, tak charakterystycznie. I tu pojawia się zadanie dla Was — mam już wynajętą salę, tylko trzebaby ją udekorować, poszukać kelnerek oraz takie różne błahostki. Prezentu nie musicie przynosić, bo myślę, że Roxy ucieszy się z waszego widoku. Z resztą, zagranie na nosie Neronowi będzie dobrym prezentem dla niej od Was.  — zachichotała, obserwując każdego z nich. — To jak? Pomożecie trochę i przyjdziecie na imprezę? Pamiętajcie, że tu chodzi o Roxy, więc żadnego polowania na czarodziejki, kapiszi?
— Ka… Co to znaczy?! — wzburzył się Gantlos, a Anagan się śmiał. Szybko jednak odechciało mu się tej czynności, gdy blondyn gromił go swym strasznym spojrzeniem. Delia natomiast podeszła do brązowookiego i usiadła mu na kolanach. Nachyliła się, szepcząc mu do ucha, jednak tak, aby każdy z czarowników to słyszał.
— Ganiś… Zluzuj majty —zachichotała, czując, jak ją zrzuca z kolan. Niemal natychmiast usłyszała śmiech pozostałych.
                Roxy miała sporo racji — oni nie byli aż tacy źli.
                                                                              ***
                Widziała to. Te dziwne zachowanie Delii nie mogło ujść jej uwadze. Już od trzech dni zachowuje się, jakby coś wiedziała. Niestety, próba wyciągnięcia z niej tego kończyła się fiaskiem. Dzisiaj był pokaz talentów, na który się szykowały. Wraz z Seliną poprawiały sobie fryzury, bardzo się denerwując występem. Nie była pewna, czy tego chce.  W końcu, ma występować przed dużą grupą osób, nie mówiąc już o poprawnym śpiewaniu. Chociaż kiedyś o tym marzyła, teraz chciała jedynie zamknąć się w swoim pokoju z Artu i zwierzakami.  Poprawiła swoją czarną spódniczkę, po czym chwyciła Selinę za rękę i razem wyszły z domu.
— Wiesz, mamy jeszcze trochę czasu — stwierdziła Selina, obracając się dookoła swojej osi — Może wpadniemy po małe picie? — zapytała, a gdy dostała odpowiedź niezgodną z jej oczekiwaniami, stanęła. Różowowłosa nie rozumiała jej — czy ona czeka na zaproszenie?! Nie zamierzała się spóźnić, więc szła szybkim krokiem. Stanęła przy pasach, czekając na zielone światło, gdy poczuła ręce na swoich oczach, a następnie uczucie zmiany miejsca.
— Gotowa? — usłyszała głos blondynki, potem kiwnęła głową.  Była ciekawa tego, co może zobaczyć.
                Gdy Selina zabrała ręce, Roxy pisnęła zaskoczona. Była tu zaledwie grupa osób, ale nie byle jakich  — to byli jej przyjaciele. No, przynajmniej większość. Delia, Sky, Helia, Brandon, Flora, Selina, Ogron, Anagan, Neron, Duman i Gantlos. Do jej oczu natychmiast popłynęły łzy szczęścia, jak tylko zrozumiała, po co oni wszyscy się zjawili. Przecież dzisiaj były jej urodziny!
— Sto lat, Roxy! — wykrzyknęła Delia,  przytulając ją. — Jestem Twoją najlepszą z najlepszych przyjaciółek, prawda? Więc pozwól, że złożę Ci życzenia. Na początek — życzę Ci miłości w życiu, gdyż bez miłości nikt nigdy nie zaszedł daleko — powiedziała, natomiast czarodziejka zwierząt niemal natychmiast pomyślała o Ogronie. Chociaż z drugiej strony… To nie miało za dużych szans. — Zdrowia, ponieważ to jest ważne. Wiernych i oddanych przyjaciół, którzy za Tobą skoczą w ogień… Życzyłabym Ci więcej, jednak wiem, że Tobie nic więcej do szczęścia nie potrzeba. I jeszcze jedno — wiesz, że Cię tak cholernie kocham, zwierzaczku? — zapytała, po czym uścisnęła ją mocno. Obie dziewczyny się popłakały ze szczęścia.
                                                                                              ***
                Nie sądziła, że osiemnaste urodziny są obchodzone tak hucznie przez czarodziejski świat. Każdy jej gratulował i chyba każdy mężczyzna na tej sali z nią tańczył. Nawet Duman się pokusił o to, aby ją chwilę pomęczyć.
                To były chyba pierwsze urodziny w życiu, z których tak się cieszyła. Zwłaszcza, że czuła na sobie JEGO wzrok za każdym razem, kiedy tańczyła z kimś innym. Jego spojrzenie przeszywało ją za każdym razem, gdy rozmawiała z kimkolwiek innym niż on sam. Zastanawiało ją to, czemu nie podejdzie do niej i nie porozmawia jak zazwyczaj?  Czemu woli wraz z Anaganem rozmawiać z Florą a nie z nią? Szybko skończyła taniec z Neronem, po czym kierowała się w stronę tej grupki, gdy zobaczyła piękne lśnienie gwiazd i huk, jakby kometa o coś uderzała. Zaraz po wygaśnięciu tego obrazu zobaczyła niesamowicie piękną kobietę. Miała ona piękne, różowe włosy opadające kaskadami na ramiona, w które były wplątane najprawdziwsze gwiazdy oraz oczy tak nierealnie przypominające czarną dziurę. Pomarańczowe usta lśniły słonecznym blaskiem, skóra natomiast błyszczała lekkim brązem, a niesamowita suknia, sięgająca do ziemi, obrazowała wszystkie piękne rzeczy z kosmosu. Jednak Roxy najbardziej urzekło to, co ciągło się za tą tajemniczą osobą — długa i szeroka peleryna, która wyglądała dosłownie jak podróżujący pas komety w gwiazdach, lśniący swym kolorem na cały układ słoneczny i nie tylko. Myślała, że przyszła tu po Florę. W końcu, czarodziejka natury jest ważną częścią Winx, więc możliwym jest, że coś się dzieje.  Jednak kobieta nie zatrzymała się przy zielonookiej. Szła tak długo, aż nie dotykały się z Roxy czubkami butów.
— Witaj, Roxy — przywitała się, miękkim głosem zwracając na siebie uwagę wszystkich osób w pobliżu. — Jestem Mandea, czarodziejka wszechświatów i nieskończonych wymiarów mocy. Osiągnęłaś dorosłość pod trzema, ważnymi względami.  Jesteś już dorosła na Ziemi, jesteś dojrzałą czarodziejką w magicznym świecie i jesteś już na tyle dojrzałą, aby obrać tron, który jest Tobie przeznaczony, ziemska czarodziejko.  Jednak, popełniłabym faux—pas, przychodząc bez prezentu, tak więc proszę — wyszeptała tajemniczo czarodziejka, po czym otworzyła tajemniczą szkatułkę, z której wydobywało się różnokolorowe światło. Kula wyfrunęła ze szkatułki, po czym wleciała prosto w jej serce. Nagle, z niewiadomych powodów wyczuła ogromną moc w rękach.  Jej skrzydła Enchantixu zaczęły tworzyć jeszcze więcej pyłu, rozsiewając magię na wszystkie strony świata. Poczuła, jak się przemienia. Przemienia w transformację, której nikt nigdy nie znał.
                                                                              ***
                Gdy zobaczył, jak kobieta jego marzeń przemienia się w jakąś nieznaną transformację, poczuł ukłucie zazdrości. Kto  normalny w prezencie na urodziny dostaje nową przemianę? Żadna czarodziejka, którą znał nic takiego nigdy nie dostała. Nigdy. Więc co takiego działo się między nią a tą kobietą, że dostała taki niezwykły prezent.  Nie wiadomo skąd z skrzydeł czarodziejki zwierząt poszła ogromna, zielona fala mocy, która przeleciała najpewniej cały świat.
                Przestał myśleć o wszystkim, jak tylko ją zobaczył. Piękne, anielskie skrzydła otoczone różowym błyskiem, niezwykły strój transformacji, czarny z białym topem na biust , na którym znajdowała się psia łapka i różowym czymś, czego nie umiał określić — był niezwykle krótki i seksowny, ukazując jej fantastyczne nogi. Do jej biodra była doczepiona bladoróżowa chusta, iskrząca się delikatnie. Włosy były spięte w piękną kitkę, sięgającą bioder, jednak tak, aby te dwa, urocze pasemka były na wolności, a wszystko to przyozdobione złączeniem diamentów w kształcie psich łapek. Różowe rękawiczki w kolorze budzącego się o świcie słońca były przyozdobione mordkami zwierząt.* W tym wydaniu wyglądała niezwykle zjawiskowo.  Wiedział, że nie będzie mógł teraz oderwać od niej swojego wzroku.
                Był już w półkroku, gdy gość odezwał się ponownie.
— To Twoja własna transformacja, ofiarowana Tobie za niezwykłą pomoc w niszczeniu zła przed osiągnięciem dorosłości i jako prezent urodzinowy – Naturelinx. Jest ona tylko do Twojej dyspozycji, to Ty decydujesz, kto i za co ją dostanie. Jej możliwości poznasz sama, królowo ziemskich czarodziejek — oznajmiła jej różowo włosa, nakładając na jej głowę koronę, po czym otworzyła sobie portal, zmierzając w jego kierunku. Zanim weszła do niego, odwróciła się i powiedziała — Szukaj rozwiązania tych spraw, które niedawno odnalazły swoje teoretyczne rozwiązanie — a następnie zniknęła, zostawiając po sobie zdziwienie i zaskoczenie. Ogrona jednak to nie zdziwiło. Wiedział jednak, że musi rozwiązać tę zagadkę szybciej, niż ktokolwiek. Szybciej, niż Duman.
                                                                                              ***
                Impreza po kilku godzinach dobiegła końca. Niemal wszyscy goście już odeszli, z Delią i Seliną włącznie. Do pożegnania została już tylko Flora wraz z Helią. Uśmiechnęła się do nich radośnie, ściskając przyjaźnie.
— Dziękuję, że przyszliście. To było dla mnie ważne — podziękowała nowa królowa ziemskich czarodziejek, po czym obluzowała uścisk.
— Nie ma za co! Jesteśmy w końcu przyjaciółkami. A z przyjaciółmi trzeba czcić ich urodziny, prawda? — po chwili obie się roześmiały, aż w końcu bohaterka Magixu wraz ze swoim partnerem zmierzali do swojego statku. Fioletowooka pomyślała, że kto najbardziej by zasługiwał na Naturelinx, jak nie czarodziejka natury?
— Floro, poczekaj! — krzyknęła, podbiegając do niej. Brązowowłosa odwróciła się, patrząc wyczekująco. Roxy nie zamierzała się bawić w głupie przemowy — po prostu instynktownie dotknęła czoła Winxówny, ofiarując jej tą moc — Nie dziękuj — wyszeptała, wracając do sali. Gdy wszyscy już zniknęli, westchnęła.
—  O mało co bym nie zapomniał, aby dać Ci swój prezent — usłyszała głos. Był jej on tak cholernie znany, niemal na pamięć. Od kilku dni prześladował ją w snach.  Odwróciła się, patrząc na niego wyczekująco. Czerwonowłosy mężczyzna jednym susem znalazł się tak blisko niej, że czuła jego oddech na swojej szyi. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, on postanowił się odezwać.  — Chciałbym dać Ci najpiękniejszą ze wszystkich nocy w Twoim życiu… — oznajmił, po czym wziął jej ręce w swoje.
— Jesteś cholernie romantyczny, Ogi — odpowiedziała Roxy z rozbawieniem, po czym stanęła na palcach, całując go w usta.
__________________________________________________________
A tu mniej więcej wygląd transformacji, na której się wzorowałam, dodając wyobraźniowo swoje własne szczegóły. :3 Mówię od razu - praca wypożyczona z dA.

3 komentarze:

  1. Nora, no. Ty idź pisać nowy rozdział, a nie na kalamburach siedzisz. I jeszcze mnie od nich oderwałaś, bo zaczęłam czytać i nie mogłam skończyć. Gdyby ta część nie okazała się ciekawa, znalazłabym Cię i od razu zabiła.
    A teraz tak na poważnie: kocham rozmowę Delii z Gantlosem, już ich widzę jako parę, naprawdę :D. No i Roxy miała fajną osiemnastkę, aż zaczęłam się zastanawiać, jak wyglądałaby moja.
    Nie mam pojęcia, co mogłabym jeszcze napisać [już nie myślę racjonalnie o tej porze], więc życzę Ci weny i kolejnych rozdziałów takich jak ten, a nawet jeszcze lepszych. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział jest znakomity, poważnie. Bardzo lekko się go czyta i jest szalenie ciekawy. Nie brakuje opisów. Jest świetny dialog na początku Roxy z Gantlosem. Super! Oby tak dalej! Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz, że cię kocham za to opowiadanie, prawda? Niewątpliwą zaletą są dialogi, które czytam z przyjemnością, a na mojej twarzy gości uśmiech. Delia jest wspaniałą postacią, przypomina mi Stellę, kiedy jeszcze nie zrobili z niej wariatki... Nowa przemiana jest interesująca (i piękna, swoją drogą - wzorowałaś się na mojej ulubionej transformacji wymyślonej przez fanów). Weny i pomysłów! Nie zmarnuj ich!

    OdpowiedzUsuń