16 lipca 2015

Rozdział VIII - W końcu nadszedł czas, aby rozwinąć skrzydła.

Witam wszystkich znowu. :D Wiem, wiem, długo nie dawałam rozdziału ( HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA) ale postaram się prędzej. :D W moim odczuciu rozdział wypadł całkiem zabawnie. Może nie od razu optymistycznie ( bo to by się gryzło z dwoma poprzednimi) jednak powoli zmierzamy ku krainie szczęśliwości. :D
I błagam - nie zabijajcie mnie za przyśpieszenie akcji ( nie zdradzę, bo nie chcę spojlerować). Wszystko ma swój cel! :D
Dedykuję ten rozdział Rav. Moja kochana. ♥ - oto jej blogi: Crucio! & Obliviate
I przede wszystkim - komentujcie, proszę. Chociażby na WB. W prywatnej wiadomości, albo tutaj. Wiem, że nie jestem uwielbiana, jednak chciałabym, aby ktoś jednak lubił to, co tworzę. :D
A teraz koniec miałczenia - zapraszam do czytania.



                Po cichu wraz z Delią pakowała swoje rzeczy do walizki, próbując odgonić natrętne myśli. Już wystarczyły jej oskarżycielskie spojrzenia od wszystkich, których znała i kochała. Ale to nie była jej wina, że one tak zdecydowały! Obrzucano ją błotem zarówno po cichu, jak i publicznie. Nawet jej przyjaciółki ją obwiniały o to wszystko. Wszystkie, poza Delią.
                Dlatego to właśnie z nią ucieka z Alfei, chcąc odpocząć. Nie można dalej znosić tej żałoby! Trzeba żyć dalej! A cała Alfea chyba o tym zapomniała. Cóż, Nova była jej bliska, jednak czy ona by chciała, aby za nią płakano całe życie? Na pewno nie. Godzenie się ze śmiercią to jedno, życie śmiercią bliskiej osoby to drugie.
— Roxy, idziemy po Selinę? — zapytała brązowowłosa, odgarniając grzywkę do tyłu. Różowowłosa spojrzała na nią zszokowana.
— Po co mamy ją zabierać ze sobą?
— Od pewnego czasu dzieje się z Tobą coś nie dobrego. Egoizm powoli Cię przejmuje. Nie zapominaj, że ona jest skazana na większy ostracyzm od Ciebie. Przebywa w lochach Alfei, czekając na proces — wysyczała Delia, a Roxy w ciszy przytaknęła. Miała rację - od śmierci Klausa się zmieniła. Nie była tą dobrą, kochaną czarodziejką, którą znały Winx.  Czas wrócić do dawnej siebie! W końcu nadszedł ten czas, aby rozwinąć skrzydła.
— Dobra, bierzemy ją.  Ale ona nie jest czarodziejką, a jako wiedźma ma teraz zablokowane moce… — mówiła Roxy, a czarodziejka chmur się zaśmiała.
— Dlatego lecimy z Neronem. I zanim mnie zabijesz — tak, to była jedyna opcja transportu  — Delia uśmiechnęła się do swojej przyjaciółki uroczo — Spakuj jakieś dowolne ciuchy dla Seliny, a ja po nią pójdę — po czym wyszła z pokoju, a fioletowo oka spakowała dodatkowe rzeczy.
                                                                              ***
                Kolejny dzień dzikiej zabawy na Hawajach sprawił, że długo nie miał czasu nawet pomyśleć o tym, co się dzieje poza ich Czarnym Kręgiem. W końcu są kompletem — silni, przystojni i niezniszczalni!
                Wreszcie Czarownicy wracają do gry! Z Dumanem jesteśmy jak nowo narodzeni, znów potężni, aby zabierać moce!  Może nie czarodziejkom, ale wiedźmom to czemu nie? Długo o tym rozmawiali, zakrapiając tą pogadankę typowym, męskim trunkiem, czyli whisky.
— Dość długo mnie nie było, ale zauważyłem parę ciekawych rzeczy… Ogron jako jedyny nie odpuścił sobie ziemskich czarodziejek. Szczególnie chodzi mi o tą małą cholerę. Wiedz przyjacielu, że podziwiam — Duman uniósł szklaneczkę do góry z szyderczym uśmiechem,  jednym haustem wszystko z niej opróżniając.  Czerwonowłosy szybko się domyślił, że to prowokacja. Chce sprowokować go do zwierzeń.
                Jego niedoczekanie…  — pomyślał, rozlewając wszystkim po równo bursztynowego płynu — Niech się zainteresuje czymś innym, a nie Roxy.
                Tak, jak się spodziewał — posypały się pytania od Anagana i Gantlosa.  Nie chciał na nie odpowiadać, jednak zrozumiałe było to, że oni chcieli wiedzieć. Więc ostatecznie lepiej wyłożyć kawę na ławę.
— Wygraliście. Często ją spotykam. Ostatnio dużo rozmawiamy. I w jakiś sposób staje się mi bliska. Nie potrafię wyjawić, od kiedy nie chcę jej mocy i skrzydeł, ale… Nie musicie się bać. To nie jest miłość — wysyczał, wypijając kolejną kolejkę.
— No ja mam nadzieję. Ogron z jakąś wróżką – to byłoby niezwykle komiczne! To tak, jakby Anagan zaczął nagle chodzić z Florą — roześmiał się Gantlos, a wspomniany czarownik spuścił głowę. Kto by pomyślał, że wszyscy będą wypominać mu drobną miłostkę?
                Pijąc, szczerze rozmawiając o wszystkim oraz bawiąc się jak nigdy w życiu, w końcu poczuli, co to znaczy być prawdziwym zespołem, jednością.
                                                                              ***
— W końcu na miejscu! — wykrzyknęła radośnie Delia, zdejmując swoją sukienkę przez głowę i rzucając w kąt swoje buty.  Po chwili zaczęła dziko kręcić głową w rytm piosenki puszczonej przez Selinę, pozwalając na to, aby jej włosy po chwili przypominały puszczę Amazońską — I feel like a Monster! — wykrzyczała, po chwili wracając do swoich dzikich czynności, a pozostałe dziewczyny zaczęły się śmiać, a po chwili dołączyły do niej. Selina skakała, udając, że gra na gitarze, natomiast Roxy pogowała co sił. Widząc tą scenkę, Neron dosłownie płakał ze śmiechu.
— Boże, dziewczyny, jesteście NIEMOŻLIWE — powiedział, wychodząc ze statku a one za nim.
                Od razu każde z nich poczuło niemal gorący piasek pod stopami i ciepłe, jednak rześkie powietrze.
— Ale tu pięknie! — powiedziała Selina, rozglądając się wokoło. Piękne, wysokie palmy, domki z drewna, które zachwycały swoją prostotą i tak gorący surferzy, że Delia od razu pociągnęła ją ze sobą na podryw sprawiały, że szczęście znów chciało zagościć w jej wielkim, lecz lekko mrocznym sercu.  Zdążyła jedynie pomachać pozostałym, zanim czarnowłosy nie wrzucił swojej towarzyszki do wody, znikając w błękitnych falach.
— Trzeba Ci znaleźć faceta do zabawy, Sel!  — powiedziała radośnie Delia, co wprawiło w niemałe osłupienie młodą wiedźmę. Do tej pory nikt nie okazał jej tyle dobroci, mimo tych wszystkich złych rzeczy, które zrobiła. Uczucie, że jest akceptowana i być może lubiana sprawiło, że mimo swojej ogromnej niechęci postanowiła wyrywać chłopaków z księżniczką Melodii.
                Tymczasem Roxy śmiała się z głupich sztuczek Nerona, pływając spokojnie jak najbliżej plaży, na wszelki wypadek, jakby miało się coś stać. Ciągle ta przykra sytuacja z betami ją męczyła, jednak nie zamierzała ciągle tego roztrząsać. Nie przejmowała się teraz nikim i niczym — była w wodzie, mocząc sobie włosy. Tak ją to zaabsorbowało, że nie zauważyła, jak zielonooki zbliżył się do niej i wziął ją w ramiona. Zaskoczona pisnęła cicho, zaczynając się wiercić, gdy ten niósł ją tam, gdzie nie miała gruntu. Zaczęła się bać, z każdą sekundą coraz bardziej.
— Zanieś mnie z powrotem! Proszę! Ja się boję! — krzyczała, jednak chłopak nie chciał jej słuchać, wchodząc coraz głębiej. Wzięła głęboki wdech, po czym z całej siły swoich płuc wykrzyczała — Ratunku!
                                                                              ***
                Siedział przy barze, pijąc wodę z cytryną. Wczorajsze picie dało mu znać. Po wyznaniu tego, co się dzieje między nim a czarodziejką zwierząt, urwał mu się film. Ale nie żałował — świetnie się bawił. Nawet, jeżeli Duman próbował go sprowokować do jakiegoś gorszego zachowania, wszystko było fantastyczne. Takiego zgrania nie czuł od rzekomej śmierci różowowłosego.
                Nagle wszechobecną, jednak nieprzeszkadzającą nikomu ciszę przerwał pisk i krzyk osoby. Mógłby przysiąc, że słyszał czarodziejkę zwierząt. Ona ostatnio go prześladuje zarówno w rzeczywistości, jak i w snach. Chociaż to wcale nie jest jej wina…
                Co za bzdura! — pomyślał, wstając z miejsca i kierując się w stronę wody. Ale to zupełnie jak syndrom Sztokoholmski — usprawiedliwia ją, że nie robi tego celowo, chociaż oczywistym jest to, iż zamierza go uwiązać.
                Gdy ponownie jej wrzask rozdarł ciszę, odwrócił się w stronę tego dźwięku. Teraz nie wątpił, że była tu naprawdę. Krzyczała o pomoc, bała się. Szybko rzucił szklanką i pobiegł w jej stronę, jednak było za późno — ten kretyn wrzucił ją do wody. Biegł co sił, byle zdążyć. Gdy stracił grunt, mijając tego kretyna, płynął tak długo, aż w końcu po nią zanurkował, po czym szybko wypłynął z nią na powierzchnię, kierując się na plażę. Była nieprzytomna, nawet nie oddychała.
— Przestanę się z tym pieprzyć — syknął, a za pomocą zaklęcia przeniósł ich na piasek, po czym zaczął robić jej masaż serca i usta usta.
                Musiał pamiętać o tym, aby nie zachwycać się miękkością i słodyczą jej ust. Musiał pamiętać o tym, aby nie gładzić jej ciała, próbując się go nauczyć na pamięć. Teraz liczyło się jej życie.  Coraz szybciej zaczął robić masaż serca, z każdą sekundą martwiąc się jeszcze bardziej, niż powinien.  Ostatni raz nachylił się, wdychając powietrze do jej ust. Ledwo zdążył się odsunąć, a ona już wypluwała wodę, lekko się krztusząc.
— Neron… Gdzie jest ta szuja? — zapytała, powoli wstając. Dopiero po chwili spostrzegła, że Ogron tu jest. Mimo wszystkiego, co się działo, on wciąż tu stał, patrząc na nią tymi swoimi niebieskimi oczami, pełnymi troski. Czy mogła sądzić, że martwił się o nią? Odwróciła wzrok, odnajdując Nerona.
— Bawiło Cię to?! — zapytała wściekła, po czym usiadła na ziemi. Nie chciała dobijać przyjaciela, przecież nie zrobił tego umyślnie. Nagle poczuła na ramionach ręcznik, więc uśmiechnęła się z wdzięcznością, wiedząc, że to Ogron zrobił to dla niej.
                Jednakże nikt nie mógł przewidzieć tego, że czarownika trafi jasny szlag. Jego twarz wykrzywiła się w grymasie wściekłości na tego debila. Bez wahania do niego podszedł.
— Czy Ciebie człowieku autentycznie pojebało?! — zapytał retorycznie, powstrzymując się od rękoczynów — Krzyczała, że się boi, że nie chce. A Ty i tak wrzuciłeś ją do wody. Co jest z Tobą nie tak? Masz jakiś niedowład mózgu albo jesteś głuchy?! Jeżeli tak, to ja Cię z przyjemnością naprawię — zagroził, mierząc go spojrzeniem godnym wkurzonej Winxówny w czasie okresu.
— Ale ja nie chciałem jej skrzywdzić, jestem jej przyjacielem…  Skąd miałem wiedzieć, że ona mówi to na poważnie? — zająknął się czarnowłosy, jednak teraz wszystko miał gdzieś.
— Wiesz co? — spytał, a Neron uniósł niepewnie wzrok — Taki z Ciebie przyjaciel, jak ze mnie wróżka Pixie. Takie rzeczy o przyjaciołach się wie, inaczej nie ma mowy o nazywaniu takiej relacji przyjaźnią. Ale ja się nie dziwię… Pewnie masz mózg w innym miejscu, lub na jego miejsce są wepchane trociny — oznajmił, po czym po prostu podniósł czarodziejkę. Już miał iść, gdy zjawiła się Delia i Selina, nie mówiąc już o jego kumplach.
— Co tu się dzieje? — zapytała brązowowłosa, Roxy już miała jej wszystko opowiedzieć, gdy wciął się w to przywódca czarowników.
— Ten kretyn chciał ją utopić. Gdyby nie ja, jej by tu z nami nie było. Więc zamiast patrzeć na mnie jak na lisa w kurniku, byście wszyscy podziękowali.
— Okej, okej… Dziękuję Ogronie. Ale to nie tłumaczy, czemu masz ją na rękach i zabierasz w nieznane nam miejsce — zauważyła zielonooka z szelmowskim uśmieszkiem, opierając prawą rękę na swoim biodrze.
— Jak to nie? — spytał zaskoczony — Po prostu zabieram ją od tego kretyna.
— Uważam, że jej przyjaciele się nią świetnie zajmą. Nie musisz być takim psem obronnym  — zadrwił Gantlos, jednak szybko zeszła mu dobra mina, gdy księżniczka Melodii puściła mu oczko. Już miał unieść się swoim gniewem, gdy Anagan to przerwał.
— Wybaczcie im, oni na kacu to tak zawsze — zaśmiał się szyderczo, a Duman jedynie przewrócił oczami. Stali się zbyt miękcy, aby być czarownikami. 
                Trzeba coś z tym zrobić. Jesteśmy źli, potężni, bezwzględni a tymczasem oni rujnują nam opinię i robią z nas pluszaków. Gdybym mógł, zaaplikowałbym im zło w alkoholu. Ale coś muszę zrobić, aby oni się nie wypalili. To moja misja, to kazał zrobić mi Archeon przed ostateczną bitwą. Co prawda, myślał, że wygra, ale plany mu nie wyszły. W każdym razie — trzeba dotrzymać danego słowa…
                                                                              ***
— Tak tak, dobranoc Del, dobranoc Sel. Kolorowych Wam życzę! — powiedziała szybko, zatrzaskując drzwi za nimi. Dzisiaj jej cierpliwość została wystawiona na ciężką próbę, a one swoim gadaniem o surferach jeszcze bardziej ją nadwyrężały. Wiedziała, że jest okropna, ale nic nie mogła poradzić na to. Widocznie trzeba to przeczekać. W każdym razie — teraz ważne jest to, aby się bawić. A tymczasem wszyscy już się kładą spać. A ona miała ochotę szaleć całą noc.
                Najwidoczniej, nie było jej to dane. Westchnęła, zdejmując spódnicę i rajstopy. Już miała zabrać się za koszulkę, gdy z przeciwległego kąta pokoju usłyszała cichy gwizd uznania.
— Chętnie bym jeszcze popatrzył na Ciebie, jednak nie mamy czasu. Chcę Cię z stąd zabrać, dopóki nie wypadła jeszcze godzina snu wróżek — wyszeptał cicho mężczyzna, podchodząc do niej. Po chwili dzieliły ich milimetry — Masz pół godziny na uszykowanie się. I ani minuty dłużej, bo mnie zabiją — zażartował, sadowiąc się wygodnie na jej łóżku.
                Wraz z wybiciem godziny dwudziestej drugiej, Roxy wyszła z łazienki. Ale ona nie wyglądała na tą dziewczynę, którą znał. Była to dziksza i ostrzejsza wersja księżniczki Tir Nan Og. Wielkie, czarne szpilki ozdobione ćwiekami, skórzane, szaro—czarne spodnie przylegające do jej ciała niczym druga skóra i również skórzana koszulka do połowy brzucha z krótkim rękawem. Makijaż natomiast sprawiał, że delikatne rysy jej twarzy wyostrzyły się. Czerwień jej ust nakręcała go z każdą minutą bardziej, jednak był świadomy tego, iż musi się opanować. Spięte w niedbały kok włosy tylko go rozpraszały, więc po chwili podszedł do niej, delikatnie chwytając spinkę w dłoń i ją wyjmując, sprawiając, że różowe włosy opadły falami na jej ramiona i plecy.
— Tak jest lepiej — powiedział, po czym chwycił ją za rękę i zniknęli, a wraz z nimi światło z tego pomieszczenia.
                                                                              ***

                Pisnęła zaskoczona, czując nagle grunt pod nogami. Jednak przy takim hałasie wątpiła w to, żeby ktoś ją usłyszał. Głośna, dudniąca muzyka z nocnego klubu przyprawiała ją o ogromną euforię. Nie czuła nawet, kiedy towarzysz pociągnął ją za rękę do swoich przyjaciół.
— No w końcu jesteście! Co się stało? Musiałeś obudzić naszą wróżkę? — zadrwił Gantlos, czym zasłużył sobie na mordercze spojrzenie dziewczyny.
— Chyba pomyliłeś mnie ze sobą — odpowiedziała, kierując się do wejścia. Czuła się dziwnie podekscytowana tym, że stoi tu z ludźmi, którzy kiedyś byli jej wrogami. Wiedziała, że jeżeli Morgana się dowie, nie będzie już tak kolorowo. Ale teraz chciała się bawić, cieszyć się, zapomnieć o wszystkim, co było złe.
                Nawet, jeżeli jest wdzięczna Ogronowi życie — o wszystkim chce zapomnieć. Czas się cieszyć!
                Gdy poczuła ręce na swojej talii, odwróciła się zaskoczona, patrząc prosto w oczy Ogrona.
— Musisz udawać moją dziewczynę, inaczej Cię nie wpuszczą — wyszeptał, a ona się roześmiała.
— Chyba sobie kpisz, co? — zapytała rozbawiona, zdejmując z siebie jego ręce — Może jakaś głupia laska by się na to nabrała, ale… — stanęła na palcach, swoim oddechem muskając jego ucho — Jeżeli mnie chcesz, wystarczy poprosić — wyszeptała, po czym zgrabnie ominęła bramkarza, wchodząc do klubu. Jej serce zaczęło bić w rytm muzyki, która dobiegała z ogromnych, czarnych głośników.  Masa ludzi, przypominających stylem  Czarowników szczerzyła się do niej niezbyt przyjaźnie, pijąca podejrzane trunki oraz obskurne, podrapane ściany — to już nie było zachwycające.
                Ale nie da im tej satysfakcji! Będzie się bawić całą noc, a może i dłużej.
                                                                              ***
                I kolejna noc z whisky. Chociaż nie miał nic przeciwko, musiał pilnować Roxy z baru. Znaczy, nie musiał, ale chciał to robić.  Obudziło się w nim coś, co kazało mu chronić tą słodką czarodziejkę, a on się tego zamierzał słuchać. To chyba jedyny przypadek, który tak mocno zdusza jego nienawiść do swoich wrogów.  Na ten moment tańczyła z Anaganem, który chyba najbardziej z nich wszystkich był nastawiony pokojowo do jej obecności tutaj. Tylko dopije i zrobi odbijanego. W końcu przyszła z nim, a nie z kimś innym!  Chociaż ciekawiło go to, jak ona może w tak niewygodnych butach tańczyć, a jeszcze przed nimi koncert Linkin Park.
                Dopił, więc z gracją odstawił szklankę, przepychając się przez tych idiotów. Gdy w końcu dotarł do swojego celu, złapał różowowłosą za rękę, odciągając go od tłumu wścibskich gapiów.
— Teraz tańczysz ze mną — stwierdził, po czym oboje zaczęli tańczyć. Tak, to było zdecydowanie to, czego oboje potrzebowali.
                                                                              ***
— Dobra, to my idziemy. Trzeba odespać. Ogron wróć do nas… Jak skończysz. — powiedział Anagan, patrząc na nich znacząco, po czym z resztą się przenieśli do siebie.  Roxy odetchnęła z ulgą i już zaczęła zdejmować z siebie czarny płaszcz mężczyzny, gdy ten powstrzymał ją ruchem ręki.
— Nie zdejmuj. Nie będziesz w samym staniku paradować.  Co w ogóle strzeliło Ci do głowy, aby zdjąć koszulkę i rzucić ją na scenę?! Teraz będą chcieli się z Tobą umawiać — oznajmił, zapinając jej ten płaszcz pod samą szyję. Chociaż ona jest taka malutka, że wygląda to bardziej na sukienkę niż płaszcz. Była urocza, gdy topiła się w jego za dużym ubraniu.
                Chwila… CO JA MYŚLĘ! — zganił się w myślach, chociaż musiał przyznać rację — uroczo tak wyglądała, cichutko ziewając.
— Wiesz, dziękuję Ci — wyszeptała, szczerze się uśmiechając. Takiego uśmiechu nie widział od momentu ich przedostatniego spotkania.
— Ty dziękujesz mnie? Zadziwiające, będę musiał to nagrać — puścił do niej oczko, a po chwili oboje się zaśmiali, obejmując się. Nawet nie zauważył, kiedy to się stało. Ale nie zamierzał odpuszczać. Przez ten krótki czas będzie dobrym Ogronem — a gdy się wyśpi, znowu będzie wszystkich gryźć, jak za dawnej świetności czarowników.
                Szli, rozmawiając i śmiejąc się ze swoich słów do rozpuku, podziwiając piękny wschód słońca.  Gdy w końcu dotarli pod jej domek, poczuł, że koledzy wysyłają mu wiadomość, że ten frajer, Neron się zbliża. Czas pokazać małemu idiocie, kto będzie górą. Szybko przyparł dziewczynę do ściany, po czym namiętnie pocałował. Ku jego zaskoczeniu, ona się ani nie opierała, ani nie wierzgała — nic. Pewnie to był szok, spowodowany taką reakcją. Jednak po chwili poczuł, jak odwzajemnia pocałunek. Z jakiegoś powodu nie było to delikatne muśnięcie motyla, jakie oferują czarodziejki — było to tak gorące, namiętne, że od razu przestał się kontrolować. Jego ręce sunęły zarówno po jej policzku, jak i ramieniu, talii, podbródku oraz szyi. Ona odwzajemniała się mu tym samym, przyciągając go do siebie. Gdyby wiedział, zrobiłby to dużo wcześniej.
                Smakowała malinami, odrobiną whisky i czymś jeszcze, czego nie potrafił rozpoznać.
                Nie miał pojęcia, ile czasu minęło, gdy w końcu przestali. Odetchnął głęboko, patrząc na nią w zupełnej ciszy. Dopiero ten niezręczny moment przerwała ona sama.
— Nie znoszę Cię, wiesz? — zapytała, patrząc mu w oczy. Z jego gardła wydobył się chrapliwy śmiech.
— Wcześniej nienawidziłaś… Czyli jednak znosić mnie musisz — odpowiedział, przyciągając ją do siebie i wciągając nosem zapach jej włosów — Wiem, że też tego chciałaś, Roxy… — wyszeptał tajemniczo, po czym zniknął, zostawiając po sobie chmurę czarnego pyłu i swój płaszcz na jej ramionach.
                                                                              ***
                Gdy tylko otworzyła oczy, pierwsze, co zobaczyła, to wielkie oczy Delii, wpatrujące się w nią z rozbawieniem. Niepewnie wstała, przecierając oczy.
— Która jest godzina? — dopytywała się, a Selina pokazała jej na komórce szesnastą czterdzieści — O boże, ale ja długo spałam… — powiedziała, przeciągając się oraz ziewając. Dzisiaj wyjątkowo dobrze spała.
— A dziwisz się? Wróciłaś po szóstej rano, w nocy Cię nie było. Masz wielkie szczęście, że wcisnęłam Neronowi kit, że lubisz biegać wieczorami i z samego rana. Ale widząc jego wściekłość musiał coś zobaczyć. Więc nie dostaniesz jeść, ani pić dopóki nam nie opowiesz! — wypowiedziała to radośnie, po czym wskoczyła jej na łóżko.
— Może najpierw powinnaś jej przekazać wieści, co? — spytała kwaśno Selina, będąc mniej optymistyczna niż jej towarzyszka.
— Aaaa, no zapomniałabym! Będziemy brać udział w pokazie talentów! — wykrzyknęła, a Roxy automatycznie strzeliła sobie otwartą dłonią w czoło.

4 komentarze:

  1. Przygotuj się na skakanie z tematu na temat.

    "zagroził, mierząc go spojrzeniem godnym wkurzonej Winxówny w czasie okresu" - to mnie rozbroiło. Więcej takich teksótw!

    Przyznaj się, czytasz mi w myślach - od jakiegoś czasu widzę Anagana i Florę jako parę... A tu wspomnienie o "miłostce". Naprawdę, posiadłaś zdolność czytania w moich myślach.

    Mam nadzieję, że wyjaśnisz, jak Duman powrócił. Co się z nim stało, kiedy "umarł"? Jego myśli wiele obiecują...

    Wspomniałaś o śmierci Klausa. Tak właściwie, jak on umarł?

    Rozdział, tak, jak obiecałaś, jest radosny. Ma słoneczny klimat, podczas, gdy poprzednie - przygnębiający. Wspomnę jeszcze, że Delia podoba mi się właśnie dlatego, że zrobiłaś z niej taką pogodną, rozweselającą postać. Selina w twoim wykonaniu też mi się podoba. Jest przeciwieństwem czarodziejki chmur, stworzyłaś ciekawą mieszankę.

    Pisz rozdział, chcę wiedzieć, co dalej. Weny!

    Lunaris



    OdpowiedzUsuń
  2. Noraaa <3. Przeczytałam opko.
    Hm, hm. Podoba mi się to, że można spotkać zabawne teksty. W szczególności nowy rozdział jest świetny. Ja tam nie odczuwam, że przyśpieszyłaś akcję xd. Nie jestem pisarką, nie znam się na tym xd. Delia to bardzo barwna postać, podoba mi się jej osobowość, jest 'delikatna' i bardzo wesoła. Sama czarownica, Selina, również dużo zyskała w moich oczach ;3. Chciałabym, by teraźniejszy Winx tak wyglądam. Pozdrawiam ♥.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!

    Dawno już nie czytałem Twojego opowiadania, spora przerwa była. Dlatego przeczytałem sobie od początku całe opowiadanie. Pominąłem tylko miniaturkę, którą napotkałem po drodze, aby nie mieszać sobie w głowie. Przeczytam innym razem...

    I jestem zadowolony z dwóch, nowych rozdziałów. Są napisane staranniej niż poprzednie. Nie uświadczyłem raczej żadnych błędów.

    Podobają mi się relacje Roxy i Ogrona i ciekaw jestem, co będzie dalej. Miałem cichą nadzieję, że Neron zobaczy ten pocałunek pod koniec i jakoś fajnie zareaguje.

    Jednocześnie gubię się czasem. Ostatnio pogubiłem się przy czarownikach. Wiem, że Anagan jakoś znosi to, co wyprawia Ogron, ale nie jestem pewien co do reszty. Jeszcze wspomniałaś o kimś nazywającym siebie "Wspomnieniem". Dalej nie wiem, kto to jest (tak miało być?). Ok, chyba tyle z moich niejasności.

    Zastanawiałem się jeszcze, co z Laylą? Co z jej losem? Czy to już jej koniec w tym opowiadaniu?

    Najbardziej liczę jednak na to, że poświęcisz czas głównie na Roxy i Ogrona w kolejnych rozdziałach. Dla nich głównie czytam. :)

    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń