25 lipca 2015

Rozdział X - Wypijmy za błędy!

A więc dobry wieczór! Jestem zdenerwowana - co chwilę mnie net rozłącza i zamiast dać rozdział o 19-stej, dodaję go o 22. -.- Ale tak to chyba jakoś daję radę. Ten rozdział to w sumie... Mogę zdradzić, że będzie drobne przetasowanie w tym, kto jest dobry, a to zły. No i zapraszam do komentowania, obserwowania i czytania!



                Oddychała głęboko, szykując się do ćwiczeń przemiany. Przeczuwała, że wraz z Delią, Seliną i Florą będą wzbudzać niemałą sensację. W końcu nie mają ani Mythixu, Butterflyixu ani Tynixu, jednak są potężniejsze. Przynajmniej ona tak czuła.  Słuchała, kogo będą teraz wyczytywać.
— Flora z Lynphei — wyczytała Griselda, czekając, aż brązowowłosa stanie w wyznaczonym miejscu. Widziała ogromny stres w oczach przyjaciółki, ale nie żałowała swojej decyzji o podzieleniu się z nią i Delią tą transformacją.  Dobrego uczynku nigdy nie można było żałować. Błagała jedynie o to, aby nowa, nieznana moc nie przeciążyła systemu.
— Flora Naturelinx!* — wykrzyczała zielonooka, przemieniając się w cudownie piękną transformację. Anielskie skrzydła z różową otoczką, czarny kostium z lekkim dekoltem, który jest owinięty różowym, lekko pobłyskującym materiałem, mający też pofalowany, także w odcieniu różu, rękawek oraz opadający od biodra tren z boku. Do tego były dołączone kryształki w zielonym kolorze, układające się w kwiat. Buty czarodziejki były czarne, przyozdobione kwiatem i diamentami przy kostce oraz czarne rękawiczki  z zieloną tasiemką. Jej piękne włosy były związane w małe koki, a reszta była puszczona dość luźno.
                Gdy tylko skończyła przemianę, rozkładając swoje skrzydła automatycznie system padł w całej Alfei. Zrezygnowana wyszła z stamtąd, a wtedy wróciło wszystko do normy.
— Co to było? — zapytała zaszokowana wice dyrektorka, a Flora jedynie spuściła wzrok — Porozmawiamy później. Następna — Delia z Melodii — wypowiedziała, jednak czarodziejka chmur pokręciła głową.
— Sytuacja się powtórzy, pani Griseldo — odpowiedziała, nie wchodząc do Sali ćwiczeń. Jedynie przemieniła się na szybko w swój strój, po czym spojrzała na swoją widownię bykiem.*  Ale ludzie nawet nie chcieli nic mówić — wpatrywali się na przemian w jej transformację i Flory. Przemiana czarodziejki chmur w niczym nie przypominała delikatności, jaką reprezentował jej żywioł. Czarne jak nocne niebo skrzydła z czerwoną otoczką błyszczały kusząco, bardzo mocno wycięty kostium ukazywał trochę zbyt dużo biustu, jednak na biodrach miała półbufkę oraz pasma materiału na kostiumie w kolorze bordowym. Buty, tak jak we wszystkich transformacjach były czarne, z czerwoną kokardką i diamentowymi zdobieniami. Na brzuchu topu miała białe diamenty, układające się w chmurę. Jej brązowe, długie loki były spięte w identycznego kucyka, jaki miała Roxy. Różniły się jedynie dodatki do fryzury, które były czerwonymi spinkami.
                Gryzdelda westchnęła, robiąc zmartwioną minę. To nie wróżyło zbyt dobrze.
— No to Ty teraz, Roxy z Ziemii — wywołała czarodziejkę zwierząt, jednak ona w ciszy się przemieniła w swoją transformację. Spojrzała nieco zlękniona na nauczycielkę, jednak nie potrzebnie. Była bardziej zdziwiona niż zdenerwowana. — Musimy o tym pomówić w gabinecie dyrektor Faragondy, teraz. — oznajmiła, po czym poszła a trzy czarodziejki za nią.
                                                                                              ***
— Bardzo ciekawa transformacja — oznajmiła siwowłosa kobieta, po zapoznaniu się z faktami. — Niestety, nie mogę Wam ani tego odebrać, ani zabronić korzystać. Mogę jedynie powiedzieć to, co mówi o tej transformacji księga czarodziejek. Powstała ona trzy dni temu, podczas urodzin Roxy i to tylko ona nią rozporządza. Wyrocznia mocy mówi na tą transformację Diamentowe Anioły Natury, bo tak ją nazwałaś w swojej podświadomości. Służy głównie do ochrony natury wszechświata, utrzymanie harmonii między nią a technologią. Jednak zależnie od odłamu mocy ma różne właściwości. Na przykład, Delia może mieć moce kamuflażu a Flora może tworzyć nowe gatunki roślin, pomagające lub niszczące, a także może dać im świadomość oraz inteligencję. A Roxy… Może nie tylko kontaktować się z każdym zwierzakiem, ale może też sprawić, że ewooluje. Równie dobrze może też cofnąć ewolucję danego zwierzęcia, bądź też stworzyć jakiś gatunek, nie ważne, czy magicznego, czy nie. Dodatkowo wyczytuję, że każda z Was ma dostęp do wszystkich poprzednich umiejętności i dodatków z poprzednich transformacji oraz macie trzy rodzaje Naturelinxu — wodną, powietrzną i normalną. Więcej ani ja, ani księga nie możemy powiedzieć, więc liczmy jedynie na to, że same okryjecie jej sekrety. Możecie już iść — powiedziała, a trzy czarodziejki jak jeden mąż zerwały się z miejsc i wyszły. Ledwo domknęły drzwi a już stały twarzą w twarz z innymi Winxównami.
— Co to jest? — zapytała Bloom, jednak Roxy zgrabnie ją wyminęła, podobnie jak Delia. Flora ostatecznie poszła z nimi — Klub Winx już i tak się rozpadał, a ona nie chciała brać w tym udziału, tylko czerpać z życia, które zamierzała ułożyć sobie z Helią.
                                                                              ***
                Przeciągnęła się na łóżku, wystawiając twarz na promienie słoneczne przedostające się przez okna. Dzisiaj jest taki piękny dzień! Ślub Flory i Helii. Mimo ciągłego szoku, który został spowodowany decyzją Flory, cieszyła się szczęściem przyjaciółki.  Bo z Winx tylko ją mogła nazwać przyjaciółką. Przyjaciele nie mają do siebie żalu o to, że to drugie nie mogło nic zrobić. Przyjaciele przychodzą na twoje osiemnaste urodziny.
                Rzekomo one nie mogły przyjść, bo miały coś do załatwienia z Faragondą, ale ona nie wierzyła w tę bajeczkę. Już od czerwca próbują być najlepszymi przyjaciółkami, ale ona im nie zamierza pomóc. Nie chce już znać żadnej z nich, ponieważ odezwały się tylko po moc, a nie z chęci przyjaźni.
Szybko się uszykowała, po czym pobiegła do pokoju panny młodej. Ona już wstała, wykąpana i pachnąca. Zanim zdążyła krzyknąć, Delia już się zjawiła w jej pokoju, a zaraz potem Stella. Postanowiła dziś odwzajemnić uśmiech czarodziejki słońca — w końcu, dzisiaj dzień należy do czarodziejki natury, nie wypada tego niszczyć własnymi fochami.
— Floro, na pewno tego chcesz? — zapytała blondynka, a gdy brązowowłosa potwierdziła, westchnęła jedynie, wyczarowując piękną zieloną suknię z trawy i liści, sięgającą do ziemi z koronką na ramionach i dekolcie.
— Oczywiście. Moja podróż powinna dobiec końca. Jestem już wystarczająco dorosła na to, aby skończyć z byciem Winx. Zamykając ten rozdział, otworzę nowy — stworzę rodzinę, o jakiej marzyłam. Moje życie będzie stabilne, nie będę już tylko o tym marzyć w drodze do jakiejś mocy — odpowiedziała z radością w oczach. Zazdrościła jej tego — świadomej decyzji o końcu podróży, tego, że jest na tyle dojrzała, że moc już jej tak nie pociąga jak kiedyś. Ale kiedyś nadejdzie i na nią czas. Kiedyś w końcu zatrzyma się w swojej własnej podróży. W ciszy obserwowała, jak czarodziejka słońca i księżyca robi pięknego, dużego koka Florze, wplątując w to welon. Nagle wpadł jej do głowy świetny pomysł. Już miała o nim powiedzieć Delii, gdy usłyszała głos przyjaciółki w głowie.
                Podoba mi się to! Zarówno pomysł, jak i to, że możemy się komunikować telepatycznie! — stwierdziła czarodziejka chmur, uśmiechając się szeroko. — Pozwól, że zapytam.
— Floro, możemy coś zmodyfikować w suknii? Tylko na próbę, jak się nie spodoba to cofniemy — zapytała księżniczka Melodii, a panna młoda kiwnęła głową.
— Na trzy. Raz… Dwa… Trzy! — wykrzyknęły obie razem, po czym posłały zaklęcie, które teoretycznie nic nie zmieniło w wyglądzie Flory. — Możesz się obrócić? — spytały, a Flora okręciła się dookoła własnej osi.  Nagle kraniec jej sukienki oraz welonu zrobiły się mgliste, niczym obłok, a spod miejsca, gdzie dotykało to ziemi, wyrastały czerwone, różowe, białe i pomarańczowe róże.  Stella pisnęła zaskoczona. To mógłby być nowy, udany projekt!
— To jest piękne… — wyszeptała kobieta, podchodząc do towarzyszek i mocno je ściskając — Dziękuję Wam za wszystko…
                                                                              ***
                Nie mogła uwierzyć w to, co właśnie widzi. Na jej oczach rozkwitła lilia wodna, roztaczając swoje piękno i blask dookoła, a na niej wyczarował się podest oraz miejsca dla gości.  Uśmiechnęła się, oczarowana tym widokiem, po czym zajęła miejsce jak najbliżej podestu. Zdziwiło ją to, że jest wyjątkowo dużo miejsc do siedzenia — przecież Florze raczej nie zależało na hucznym ślubie, tylko takim dla najbliższych. Chociaż z drugiej strony — jedna z Winx wychodzi za mąż, to nic dziwnego, że każdy chciałby to zobaczyć.
                Gdy już byli wszyscy, wraz z panem młodym, czekali tylko na nią. Wraz z piękną melodią najstarszego kwiatu w Lynphei, ona zjawiła się u bram. Roxy bardzo uważnie się jej przyglądała — nie przypominała tej nieśmiałej i delikatnej Flory, którą znała. Teraz szła pewnym krokiem, z szerokim uśmiechem. Szczęście z niej emanowało jak chęć posiadania większej mocy przez resztę Winx.  Kroczyła na przód z swoją rodziną oraz Musą, a za nią wyrastały różnokolorowe róże.  Głośne westchnienie wszystkich zebranych sprawiło, że przez chwilę żałowała tego, że wybrała miejsce na początku. Gdy tłum ucichł, duch natury zabrał głos.
— Witam wszystkich. Oto dzisiaj nastąpił dzień, w którym połączymy na zawsze dwa, kochające się wzajemnie serca w jedno. Tych dwoje ludzi chcą od teraz razem kroczyć nieznaną nikomu ścieżką, nazywaną życiem.  Ich serca biją jednym rytmem, biją dla siebie wzajemnie, obdarzając się miłością każdego dnia.  Musieli pokonać wiele przeciwności losu, aby dziś stanąć tutaj i udało im się to, chociaż czeka na nich jeszcze więcej przeszkód, to my wszyscy wierzymy mocno w to, że im się uda. — mówił te słowa duch, a ludzie słuchali tego w ciszy i spokoju.
— A teraz, czas na Linfejski Dar! — oznajmiła głośno Crystal, księżniczka tej planety. — Jak za każdym ślubie, prastare duchy i dusze roślin ofiarują małżeństwom coś, co pozwala im czuć się częścią tej planety, pozwala na większą akceptację własnych wad i rozumienia się wzajemnie. Linfea, ofiarując to Wam, daje wam przynależność tutaj. — a gdy skończyła mówić, ze słupków lili zaczął się unosić złoty pyłek, okalając parę. Helia ujął swoimi rękoma dłonie swojej narzeczonej, a pyłek przesuwał się od ramienia aż do palców, aż w końcu uformował się w małe pierścionki z magicznego pyłu. Na obrączce Flory znalazła się róża, a na Helii lilia wodna.  — Wasze kwiaty odzwierciedlają was samych, moi drodzy. Rodzino, podejdźcie tu! — zawołała ich bliskich różowo włosa, a oni stanęli naprzeciw swych dzieci.  Matki pani i pana młodego podeszły do nich pierwsze.
— Błogosławię Ci, drogie dziecko. Błogosławię Ci, życząc Tobie dużo szczęścia w życiu małżeńskim i rodzinnym. Na dowód tego wypuszczam kukułkę, symbol szczęścia — powiedziały obie jednocześnie, wypuszczając z rąk ptaki — uroczą parkę — która natychmiast poszybowała do nieba.
                Gdy tylko te odeszły, pojawili się ojcowie.
— Błogosławię Wam, moi drodzy. Błogosławię Wam, życząc wytrwałości w zdrowiu i chorobie, na wozie i pod wozem. Na dowód tego wypuszczam orła, który jest symbolem wytrwałości — oznajmiły głowy rodzin, po czym wspólnie wypuścili parę orłów, które, tak jak kukułki, natychmiast poszybowały do nieba.
                Zaraz po nich przed zakochanymi stanęła Miele.
— Floro i Helio, błogosławię Wam razem i każdemu z osobna. Błogosławię Wam razem, jak i każdemu z Was, życząc, abyście wzajemnie się kochali równie mocno, a nawet i mocniej każdego dnia. Na dowód tego wypuszczam gołębia, który jest symbolem miłości — wyszeptała, po czym wypuściła małego gołębia, który, w przeciwieństwie do pozostałych ptaków, przysiadł się na  pobliskiej gałęzi.
                Duch natury uśmiechnął się, znowu mówiąc.
— Jak widzicie, wytrwałość i szczęście zawsze mogą zaniknąć na jakiś czas. Ale prawdziwa miłość, tak jak ten gołąb, jest razem z Wami od początku do samego końca. Na mocy nadanej mnie, ogłaszam Was mężem i żoną! — oznajmił Duch, po czym zniknął, zmieniając się w płatki kwiatów. Nagle cały tłum zaczął wiwatować, a Delia ocierała łzy wzruszenia.
— To było takie piękne… Nigdy nie widziałam czegoś tak poruszającego serce — powiedziała brązowowłosa, będąc wciąż pod wpływem emocji.
— Chodź, bo jeszcze się spóźnimy na nasz pierwszy prezent — powiedziała tajemniczo Roxy, po czym pociągnęła czarodziejkę chmur za sobą.
                                                                                ***
                Gdy zobaczyła, że nowożeńcy wychodzą, szybko nakazała dziewczynom ładnie stanąć tyłem do siebie, tak, aby tworzyły bramę, po czym sama z Del stanęła w środku bramy. Ich skrzydła Naturelinxu były tak duże, że niemal tworzyły baldachim nad ich głowami. Po czym szybko wszystkie czarodziejki Enchantixu i dwie Naturelinxu złapały się za ręce, odchylając głowy do tyłu. Już po chwili dało się słyszeć pewny głos Mirty.
— My, czarodziejki, wasze znajome i przyjaciółki, chcemy Wam podarować pierwszy prezent — szczęście, dobroć, miłość oraz moc płynącej z magicznego pyłu naszych skrzydeł. — powiadomiła ich, po czym odleciała. Na ten znak wszystkie pozwoliły sobie na delikatny trzepot skrzydeł, dzięki któremu można było uzyskać magiczny pył. Wraz z tym, jak małżeństwo biegło dalej, tak dziewczęta puszczały swoje ręce, nie przerywając jednak trzepotu.
                                                                                              ***
                Musiała koniecznie wyjść na dwór, inaczej rozwaliła by głowę tej pustej, zarozumiałej, głupiej oraz egoistycznej Bloomci.
                Jak ona śmiała w ogóle tak powiedzieć do nich w ich dniu?! Czy ona wstydu nie ma?! — pomyślała czarodziejka zwierząt. — Wypijmy za błędy pary młodej, mając nadzieję, że je naprawią lub nigdy ich nie popełnią. Och, gdybym mogła to bym teraz ją zatłukła gorzej niż Bety!  Mam nadzieję, że ktoś przypadkowo wywali na nią tą czekoladową fontannę.— krzyczała w myślach Roxy, uspakajając oddech. Więcej już nie postanowiła myśleć o tym, bo ma się tam dobrze bawić dla Flory, a nie denerwować się wybrykami przywódczyni, co prawda rozpadającego się, Winx.  Obserwowała świetliki, które pojawiły się zaraz po zachodzie słońca. Niemal cała Linfea, Alfea i bliscy ich przyjaciół świetnie się bawią, uczciwszy tym wyjątkowe wydarzenie, a ona podziwiała piękny krajobraz. Zamyśliła się tak bardzo, że gdy Flora dotknęła jej ramienia, odskoczyła jak oparzona.
— Boże, ja tu zejdę na zawał, Flo — zażartowała, uśmiechając się do niej radośnie. Panna młoda odwzajemniła uśmiech.
— Nie schodź na zawał, bo ktoś na Ciebie czeka przy wejściu na salę. I to wcale nie jest Neron — mrugnęła porozumiewawczo, po czym pobiegła się schować, ponieważ bawili się z chętnymi gośćmi w chowanego. Roxy od razu szybciej zabiło serce. Czy to możliwe, że oni zaprosili Ogrona? Wstała, biegnąc ile sił w nogach oraz płucach do wejścia głównego. Kilka razy już omal się nie przewróciła, ale teraz jakoś średnio ją to interesowało.
                W końcu go zobaczyła — stał przy filarze, ubrany w dopasowany, czarny garnitur, białą koszulę oraz zielony krawat. Jego włosy jak zawsze luźno puszczone na ramiona, a oczy iskrzyły się pociągająco.
— Już myślałem, że pomyliłem śluby — uśmiechnął się do niej szelmowsko, podchodząc do niej. Gdy odgarnął zbłąkany kosmyk włosów z jej czoła, policzki przybrały czerwoną barwę.  — Pięknie wyglądasz. Co prawda, wolałbym Cię w ostrzejszej wersji, ale ta też jest spoko… Ała! — powiedział, udając, że go boli jej lekkie uderzenie go w ramię.
— To ślub, nie klub nocny, Ogi — puściła mu oczko, chichocząc cicho.
— Nie mów do mnie Ogi — powiedział twardo, łapiąc ją za rękę i prowadząc na środek parkietu, wokół którego znajdowali się chyba wszyscy, którzy byli zaproszeni. Po czym… Zaczął z nią tańczyć walca wiedeńskiego. Różowowłosa szybko odetchnęła z ulgą, obejmując go za szyję.  Nachyliła się do niego.
— Wiesz, że będę musiała Cię za to zabić? — zapytała z szyderczym uśmiechem, a on jedynie się cicho zaśmiał.
— A co zrobisz? Wytulisz mnie na śmierć? — odparował, okręcając ją dookoła jej osi, po czym wracając do po poprzednich kroków.
— A żebyś wiedział, ty cholero jedna — odpyskowała, jednak jej usta oraz oczy ciągle się śmiały. Nigdy nie czuła się szczęśliwsza.
                Nagle poczuła jak czarownik o kogoś uderza. Już się oboje odwrócili, by przeprosić, gdy nagle stanęli twarzą w twarz z wrogiem, znaczy się, z Bloom.
— Ogron?! — wykrzyczała zszokowana, wskazując na niego palcem.
— Ależ nie, skąd — Faragonda! — zironizował czerwono włosy, wzdychając teatralnie. — Sky — kiwnął mu głową, wracając do tańca z Roxy. W ogóle starali się nie zauważyć tego, że Bloom zaraz to wszystko wysadzi w powietrze tak, jak arabscy zamachowcy wysadzają samoloty.
                                                                              ***
                Biegła, uciekając przed nim. Nie mogła pozwolić sobie na to, aby ją dogonił, czy złapał. Po chwili zorientowała się, że go zgubiła. Zapobiegawczo stanęła za drzewem, co chwilę wyglądając, czy się nie zbliża. Przez chwilę obserwowała ucieczkę Flory i Helii z ich własnego wesela, w nieokreślony kierunek, gdy nagle poczuła czyjeś ręce — jedną w jej pasie, drugą obok jej głowy.
— Nie uciekniesz mi już, zwierzaczku — wyszeptał i już miał ją pocałować, gdy coś odrzuciło go do tyłu.
— Co Ty tu robisz z moją córką?! — wykrzyczała gniewnie Morgana, a Roxy przegryzła delikatnie wargę.  Patrząc na wściekłą minę Morgany, Nebuli oraz na uśmiech satysfakcji Bloom wiedziała jedno — będą kłopoty, a ona rozłupie łeb rudej jak włoskiego orzecha.
___________________________________________________
A tu macie transformacje Flory i Delii, na których się wzorowałam. :D

1 komentarz:

  1. No aż nie mogę się powstrzymać od dodania komentarza. ^^
    Ślub Flory i Helii był taki piękny i romantyczny, ahh. Aż tchnęła mnie wena na napisanie jakiegoś, jednak nie mam takiego wątku w jakimkolwiek opowiadaniu, żeby napisać czyjś ślub. No cóż.
    Bloom jako wredna osoba... nieźle to wymyśliłaś, nikt inny nie pasuje mi do tej roli.
    Cieszę się, że i ten rozdział nie był w dużej mierze poświęcony Roxy, no i że pokazałaś chciwość pozostałych Winx.
    Poza tym, po ostatniej części rozdziału i nieświadomym spoilerze na GG widzę, że będzie się działo. ;)
    Życzę weny, Nora :3.

    OdpowiedzUsuń